Zakupowy szał
W niedzielę wybraliśmy się z mężem na zakupy. Niestety nie kupiliśmy dużej części z zaplanowanych rzeczy, gdyż… nie mamy kasy! 16 listopada złożyliśmy w banku dyspozycję wypłaty drugiej transzy kredytu (dodam, iż nie bez przygód i trzykrotnego jeżdżenia do banku – bez dalszego komentarza). Termin wypłaty ustalony został na 23 lis. W tym czasie miał się u nas pojawić rzeczoznawca w celu ustalenia stanu budowy. Bank oczywiście potrącił sobie za to 300 zł. Rzeczoznawca pojawił się u nas jednak dopiero 24 lis. – dzień po planowanym terminie wypłaty. Przyjechał, zrobił kilka fotek (nomen omen takich samych jak te, które sami dostarczyliśmy do banku) i powiedział, że już następnego dnia bank będzie miał to u siebie. Dziś mamy 30 lis. a my wciąż czekamy na pieniądze! A tu tyle rzeczy trzeba teraz kupować, za tyle trzeba zapłacić…
Z rzeczy które udało nam się kupić:
- wyposażenie łazienki:
kibelek
i szafka z lustrem, której teraz nie mogę znaleźć
- oświetlenie wiatrołapu, pokoju, łazienki oraz oświetlenie zewnętrzne
- włączniki i kontakty na cały dół (to nas zrujnowało…)
na żywo mają zupełnie inny kolor... takie ciemne złoto
- karnisze do kuchni, pokoju i kotłowni
- farby do pomalowania salonu (jesień orzechowa Nobiles), korytarza (jesień korzenna Nobiles) i wiatrołapu (śliwka węgierka Dulux)
- baterię umywalkową, natryskową, panel natryskowy i baterię zlewozmywakową
- dzwonek do drzwi.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia