zdjęć brak ale za to:
Nie porobiłam w tym tygodniu zdjęć do rodzinnego albumu , ale za to wszystkie dechy przeniesione z wieeelkiej kupy przed domem pod garaż. Zajęło mi to dwa dni (po kilka godzin). W piątek 9.12 sama (bo mąż z grypą żołądkową w domu), w sobotę pomogli moi dzielni chłopcy , a po południu mąż ze swoim bratem.
Naprawdę to była ostra robota - w piątek byłam już tak zmęczona, że już chciało się mi wymiotować. Ale dałam radę!
To nie koniec ostrej harówy. Zostały mi bloczki stropowe terriva. Panowie zostawili mi je w budynku - nie wiedzieć dlaczego. Część na dolnym poziomie w pomieszczeniu gospodarczym (1 paletę), część w kuchni (2 palety). Oczywiście prosiłam, żeby wynieśli - ale się nie doprosiłam. A teraz nie chcą oczywiście przyjechać .
Cóż było robić - producent miał po nie podjechać przy okazji, ale muszą stać palety przed domem. Czytaj - Alicja musi je wynieść .
Dzisiaj pojechałam więc i wyniosłam te z gorszego miejsca - z pomieszczenia gospodarczego. I tak 36 razy piętro w górę piętro w dół w piachu. Ale robota zrobiona. Uff
Zdjęcia jutro bo dzisiaj znowu padam.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze