Blat w kuchni
Pojawił się blat w kuchni, ale jeszcze nie skończony, bo część cokolików poszła do poprawki. Nad cokolikami ma być jeszcze ok. 36 cm szkła, ale póki co daje sobie na luz i przed świętami już za tym nie ganiam. Do skończenia kuchni potrzebny jest jeszcze jeden piekarnik, na który doczekać się nie mogę. Czekam i czekam już od 23.11. Cały czas na infolinii słyszę, że piekarnik jest i muszą go przyjąć. Coś nieźle ściemniają. Jak jutro okaże się, że go nie ma, to poszukam innego dostawcy. Problem w tym, że już wpłaciłam kasę za piekarnik i potem będę musiała ją jakoś odzyskać.A Panowie od kuchni chcą wejść w czwartek/piątek.
Pojawiły się też czujniki temperatury w pokojach, zamiast termostatów. No i wreszcie jest ciepła woda! Ale mnie to nerwów kosztowało, bo hydraulik zrobił się trochę konfliktowy.
Zaczęłam myć okna, ale to totalnie mnie rozłożyło i dzisiaj leżę plackiem od rana z gorączką. Trzeba trochę wrzucić na luz.
Jutro wchodzi parkieciarz. Zamawialiśmy podłogę z fazą (fugą) z dwóch stron, ale okazało się, że maszyna do fazowania padła w fabryce, więc w końcu zgodziliśmy się na deskę niefazowaną. Ma to i swoje zalety, bo taka podłoga z fazą, trudna jest do renowacji.
W czwartek planowany jest montaż listew na piętrze. Na czwartek też zamówiliśmy ciężki sprzęt, żeby zrobić podjazd do garażu i trochę wyrównać teren przed domem.
Na 20.12 umówiłam firmę przeprowadzkową, a dzień wcześniej 19.12 mają mi przywieść kanapy do salonu. Stoją już na magazynie od miesiąca.To tyle...Nie wiem jak damy radę z przeprowadzką. Chcemy na tydzień wyprowadzić dzieci do dziadków. Najgorsze jest mycie wszystkiego, a z tym raczej muszę poradzić sobie sama i z odrobiną pomocy męża.
Poniżej zdjęcie podświetlonego łupka i blatu w kuchni.
Edytowane przez kasjot
3 komentarze
Rekomendowane komentarze