Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być...gorzej :(
I się zaczeło...jazda z dachem...po ostatnich wiatrach w dwóch miejscach, gdzie nie było jeszcze dachówki naderwała się folia, pociekło na nasze dopiero - co ułożone płyty OSB. Osoba z którą mielismy umówioną robotę nie wyrabia się i wysłała do nas kogoś innego - na swoje nieszczęście a na nasze chyba szczęście - fachowca w tej dziedzinie.
Fachura orzekł, że okno dachowe - hmmm - bynajmniej dziwnie zamontowane, tak sie nie robi, aczkolwiek nie przeszkadza... dziś mąż dzwoni, że poszedł a tam kicha, coś nie gra z ilością dachówek , powinno na wschodniej stronie być tyle co na zachodniej - w jednym ciągu, a nie jest...prawie o dachówkę...ma mieć rozmowę z "naszym" o 12 - zdenerwowanie sięga zenitu - maż stoi na stanowisku "ma rozbierać", ale zobaczymy co wyjdzie - kurczę - trzeba było brać osobną ekipę do dachu, kogoś kto juz trochę tego przerobił, a tak to co...musimy się denerwować.
Tak to jest jak sie ludziom ufa, zawsze się wyjdzie jak zabłocki na mydle...
Zima za pasem, okna mają być 20 - tego, a tu dach jeszcze nie gotowy.
Eh...ciągle coś...
1 komentarz
Rekomendowane komentarze