zołza
Przygotowania do Świąt jeszcze nie rozpoczęte, nawet jeszcze nie zaplanowane , marnie to w tym roku widzę. To będą kolejne święta dla mnie z musu - jakoś nie czuję magii. Zawsze się cieszyłam, a teraz to mi tak niefajnie. Nawet jak Młodszy był w szpitalu na operacji 23 XII to czułam radość z nadchodzących świąt mimo, że były w rozłące. A teraz bardziej mnie denerwuje cała ta atmosfera świąteczna niż cieszy.
Może ja jakaś zołza jestem, ale chciałabym się chociaż na święta odciąć od Wszystkich i spędzić święta tylko w naszym malutkim gronie 5 osobowym, a do Rodziców podjechać tylko w odwiedziny, do Cioci z Teściową też tylko w odwiedziny. Odpocząć od tych pretensji nieuzasadnionych, nie słyszeć kłótni moich rodziców o głupoty, nie słyszeć stale włączonego telewizora (mój Tata zimą potrafi przy nim przesiedzieć cały dzień, Dziadek z Ciocią nawet zimy do tego nie potrzebują), nie wiedzieć o co Ciocia miała dzisiaj pretensje do Teściowej i co znowu "nabroiła", nie wiedzieć, że Brat Teściowej znowu pytał o majątek, który się mu (nie)należy (bo już swoją część dostał), że druga Synowa to to czy tamto, i że Szwagier zachowuje się tak samo jak Brat Teściowej ...
Nie mam już siły tego wszystkiego wysłuchiwać. Jestem jak gąbka, która już się dość mocno nasączyła i musi być już wygnieciona albo musi się wysuszyć. Zaczynam więcej narzekać niż się cieszyć. Więc wygniatam z siebie to wszystko i wylewają się ze mnie wszystkie żale od czasu do czasu, niestety coraz częściej i robię się taka jaką nie chcę być, albo jestem zbyt nerwowa, a obiecywałam sobie że nie będę .
Namawiałam Męża na wyjazd gdzieś "w siną dal" na święta - ale po pierwsze nie stać nas (wiadomo budowa), po drugie ja nie mam odwagi jednak tego zrobić (bo byłaby obraza na maksa), po trzecie mąż chyba stęskniony za swoją Rodziną (jednak rzadko się z nimi widuje a maja inne relacje między sobą niż ja z Rodzicami), no i po czwarte jak tu dzieciom wytłumaczyć "Kochani - Mamusi znudziła się rodzina" (i jak to skomentować?).
Nie mam pomysłu na prezenty, a jest ich spooooooro do kupienia. Nawet sama nie wiem co bym chciała dostać.
Jestem beznadziejna, wiem o tym. Powinnam się cieszyć, biegać za prezentami, szukać najładniejszej choinki (jak mnie mąż zapytał czy kupujemy w doniczce i gdzie to aż ciarki miałam, że to już), wprowadzać atmosferę. A ja? A ja mam czarno w duszy i chciałabym, żeby były za miesiąc, albo za dwa albo wcale. A najgorsze ze nie wiem dlaczego tak mi jest?
Czy ja w ogóle powinnam o tym wszystkim tu pisać???????
Może w ten sposób chociaż część z siebie wyrzucę bo na wszystko to jednak zbyt publiczne miejsce.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze