Opowieść powigilijna, czyli ferie na dachu.
Gdy nasze drogie pociechy, rokiem szkolnym zmęczone, zaczynają śmigać na nartkach, gdy Justynka Kowalczyk od niechcenia rozwala Marity i inne norweskie Thereski , moja ekipa dekarzy miło spędza czas na dachu w zacinającym deszczyku. Ja im nie kazałem, sami kcieli
Tradycyjnie kilka zdjęć - ostatnie pokazuje hacjendę od tylca, od strony pn-wschodniej
Postanowilismy, że na odeskowany dach pokryty papą, zostanie położona dodatkowa warstwa membrany, by do minimum zmniejszyć mozliwość kapania nam na łebki jakichś niespodziewanych wilgoci. Między jednym a drugim deszczem panowie położyli kontrłaty i łaty. Wiatr nam trochę membranę podwiewa, ale przed położeniem ostatecznego pokrycia dachowego wszystko "sie wyrówna".
Póki co, cieknie przy kominie bo nie zdążyli zrobić wstępnego opierzenia. Nerw mnie bierze jak widzę zacieki, ale spokojnie, tylko spokojnie...
Edytowane przez marmur7
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia