Obiecane malowidła garażowe w wersji jak w poprzednim poście.
A teraz chciałabym pokazać wam obiecywane dawno temu malowidła garażowe w moim wykonaniu. Nazywam je" Chełmoński w wersji modern":D, nie obrażając przy tym samego mistrza ( jest on moim ulubionym malarzem i uwielbiam takie klimaty), poprostu tak mi się powiedziało, gdy mąż mnie nagrywał w trakcie malowania:o i tak już zostało. Każda ze ścian była malowana innego dnia, z odstępem chyba tygodniowym i przedstawia, a właściwie w założeniu miała przedstawiać to, co faktycznie za nią widać, a więc pola, łąki, zagajnik i naszą drogę. Z perspektywy czasu, kiedy trochę zaczęłam malować na płótnie, wiem, co tam jest źle i teraz bym to namalowała inaczej ale nie o to w tym wszystkim chodziło aby było idealne, bo przeciez nie jestem Chełmońskim:no:. A zatem:. Dwie kolejne ściany miały być też pomalowane w otaczające nas pejzaże, jedna w brzozy i zboża, a druga we wschód słońca i zagajnik brzozowy ale nic z tego nie wyszło, sama nie wiem dlaczego:rolleyes:. Może to i dobrze, bo potem byłoby bardziej żal, jak będziemy likwidować ten garaż, gdyż jest on usytuwany naprzeciw okien w jadalni. Nie przemyśleliśmy dobrze wtedy jego ustawienia, chcieliśmy poprostu aby był jak najbliżej budowy. I tak właśnie narazie stoi, wolałabym jednak z okien jadalni widzieć rzeczywisty krajobraz, narazie to wspaniała przestrzeń bez zabudowy. Może kiedyś uda się go rozmontować (będzie ciężko, bo wszystkie elementy mąż zespawał tak na fest) i przenieść na drugą stronę działki za dom i wtedy dokończę pozostałe ściany:)? Tym miłym akcentem żegnam się dzisiaj, wszelkie komentarze mile widziane, do następnego razu, a będzie, oj będzie się działo, wspomniany kilka postów wstecz: wielki dzień. Pa, pa.
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze