Tynkarze i prąd
Wczoraj tynkarze kończyli pracę przed weekendem. Pojechałem na zakończenie ich pracy zobaczyć efekt i pozamykać na weekend domek. I całe szczęście. Po opuszczeniu rolet w pokojach, kuchni i łazience chciałem opuścić roletę w salonie - jedyna na silnik. Zonk ! Nie da się. Nie ma prądu w całym salonie. W żadnym gniazdu i przy żadnym przełączniku. Oczywiście chłopaki nie mieli pojęcia dlaczego. Powiedzieli że zerkną w to w poniedziałek.
Ja oczywiście dzisiaj pojechałem tam z elektrykiem. Po 30 min dochodzenia do przyczyny okazało się że... przecięte zostały przewody !!!
Złapałem za telefon i zadzwoniłem do brygadzisty tynkarzy i powiedziałem o tym. Stwierdził, że własnie mu się przypomniało, ze coś chłopaki mu wspominały o zwarciu i że da mi zaraz znać jak z nimi porozmawia. Po chwili telefon z przeprosinami, że zalali puszkę i wybijało im bezpieczniki. Dlatego odcięli kabel. CO ZA BARANY !!! Co należało zrobić w takiej sytuacji nie muszę chyba pisać.
Elektryk naprawił - dałem mu 50 PLN. A kwotę tą zwróci mi w poniedziałek brygadzista.
Nie było jeszcze etapu budowy w którym by się coś nie stało. Przecież bym się na nich nie darł gdyby się od razu wczoraj przyznali. Jesteśmy w końcu ludźmi i popełniamy będy. Ale za zatajenie tego to mnie popamiętają w poniedziałek.
http://www.salsadom.pl" rel="external nofollow">http://www.salsadom.pl" rel="external nofollow">http://www.salsadom.pl" rel="external nofollow">http://www.salsadom.pl
2 komentarze
Rekomendowane komentarze