Deskowanie.
Witam po króciótkiej przerwie:popcorn:, wszak nie popcorn, a zupka pomidorowa była powodem tejże:D. Teraz już z odświeżonym umysłem:D przedstawię Wam kilka fotek przedstawiających nasz domek "zadeskowany". Pełne deskowanie polecił nam nasz majster, bo duży dach i tak w polu, nastawiony na wiatry, zgodziliśmy się, bo mój mąż też tak uważał, że warto. A że deskowania nie było w projekcie, a co za tym idzie w umowie, za tą robotę skasował dodatkowe pieniążki. Polecił nam dekarza, że podobno tak ładnie robi dachy i dobrze. Zgodziliśmy się, nie mieliśmy nikogo od siebie na uwadze. Z tym panem też mieliśmy niezłe przeboje i na koniec swojej pracy nie dostał tyle, ile chciał. W końcu się postawiliśmy, a co:D, teraz to opisuję ze śmiechem ale wtedy nie było nam do śmiechu. I tak: zaczął w połowie grudnia, a mój wpis z 31 brzmi: " Pojechaliśmy na działkę zobaczyć, jak tam budowa ? Przybyło trochę dachu ale minimalnie. Strasznie się to ciągnie, była taka ładna pogoda ale majster od dachu podobno "chory"- po świętach." Takim akcentem kończył się u nas pamiętny 2008 rok. Tymczasem zdjęcia domku "zadeskowanego" i "otulonego" folią wstępnego krycia.









0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia