Początek 2009 roku i o poszanowaniu cudzej własności.
Rok 2009 rozpoczęliśmy od niemiłych sytuacji związanych z kryciem dachu:(. Robota się ociągała, dekarz miał różne wymówki, nawet takie, że spadł z naszego dachu:o, co było ewidentną nieprawdą (okazało się, że miał stłuczkę samochodową), dach w połowie pokryty, sobie czekał i czekał, poza tym nie szanował naszej własności, czyli powierzonej mu blachy. Jej zabezpieczenie pozostawia wiele do życzenia. Zobaczcie sami. Ile mój mąż się wtedy nadenerwował, to był jeden z takich naszych kryzysów budowlanych, kiedy się wszystkiego odechciewa:(. Blacha była tak zabezpieczona, że przy mocniejszym wietrze poprostu fruwała po działce, dobrze, że zatrzymała się na słupku, oczywiście potem była trochę pogięta.Nasz majster oczywiście był zdziwiony postępowaniem pana dekarza, że on nigdy tak nie robił, trochę się za niego wstydził, w końcu to on go nam polecił. Sama robota, tzn wykonanie dachu była w porządku ale pewne detale i dokładność już niestety nie. Więc postawiliśmy sprawę na tzw "ostrzu noża"; albo się weźmie porządnie za robotę i skończy ten nasz dach albo się pożegnamy (tego nie bardzo chcieliśmy, no bo kto zechce kończyć czyjąś robotę?) Tak więc kolejny rok przygody budowlanej zaczął się dla nas znów nieciekawie:( (wspominam początek poprzedniego roku).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia