Po II tygodniu
Jako, że ktoś chyba tu zagląda śpieszę poinformować o kolejnych zmianach Za odwiedziny ślicznie dziękuję! Jest mi bardzo miło gościć tu Wszystkich.
Za nami kolejny tydzień robót i piękny wiosenny weekend, czyż nie Czuć było grillem.
Ekipy póki co chwalić nie chcę, choć same ochy i achy cisną się na usta. Po drugim tygodniu pracy został zalany strop nad garażem, nadproża tam gdzie miały być wylewane (część wstawialiśmy gotowych, co widać na zdjęciach). W tym tygodniu przygotowania do lania stropu nad parterem. Mam nadzieję, że pogoda dopiszę i będzie raczej chłodniej niż ciepło jak już zostanie zalany. W ten weekend musieliśmy podskoczyć na budowę i polewać. Mam nadzieję, że zrobiliśmy to dobrze i strop nam się nie zawali . Tym razem to Pan Leszek oceni naszą weekendową pracę . Czytam sporo wątków na muratorze i powiem Wam szczerze, że czasami wydaje mi się, że nie powinnam. Przecież choćbym nie wiem co robiła nie jestem w stanie fachowo ocenić tego co się na budowie dzieje. Prawda jest taka, że od czytania nabawiam się fanaberii, że na pewno coś poszło nie tak. Przykład: piątek popołudniu dzwoni Pan Leszek i informuje, że w sobotę i niedzielę polać ze dwa razy strop. Mąż podjechał w sobotę rano a ja w tym czasie poleciałam z młodymi na urodziny. Mateo organizował dla swoich "znajomków" imprezę urodzinową. Moje drugie dziecię skończyło właśnie 4 latka. Wróciliśmy do domu, pytam, jak tam strop? Nie popękał. Wszystko ok. Na co słyszę: nie wiem, chyba tak, nie znam się na tym... Ok. to ja na forum, jakie, oczywiście muratora i czytam jak ten strop należy podlewać. Tyle się naczytałam, że grzaliśmy na działkę znów podlewać. Wchodzę na tą kiepskiej konstrukcji drabinę i oceniam (...) czy mąż na pewno dobrze strop polał. No i wydaje mi się, że tam jakby takie delikatne pęknięcia wierzchniej warstwy. Ciężko mi nawet powiedzieć czy to pęknięcia czy odrobinę pokruszone... Sama nie wiem. Pogoda faktycznie w weekend dopisała, no ale umówmy się, upałów nie było. Mam w każdym razie nadzieję, że będzie ok.
W sobotę, jeszcze przed urodzinami, pojechaliśmy podpisać umowę na dach. Długo myśleliśmy nad elewacją... Po domu walały się dachówki i klinkier różnoraki. Dobrze, że rynien nie naznosiłam do domu... Ostatnio nawet jak dzwoniłam w sprawie klinkieru po różnych firmach Pan próbował mnie zainteresować inną cegłą (w sensie kolorem). "Wie Pani bo ten zwart mangan to właściwie to on bardziej brązowy jest, ja mam tutaj taką prawdziwą czerń, bo Pani zależy na czerni, tak?". Mówię: "Panie, błagam, wytrzymałość psychiczna mego męża ma pewne granice. Nie mogę znów zmienić koncepcji elewacji bo mnie udusi. Nie chcę już żadnych innych cegieł oglądać :lol2:". Pan się zaśmiał i już nie proponował. To prawda, różne pomysły na elewację mieliśmy. Nowoczesną, drewnianą, w klinkierze szarym, brązowym, może jasny kamień... Dojrzewaliśmy całą zimę do decyzji. W między czasie pojawił się pomysły na wykończenie środka. I tak postawiliśmy na styl kolonialny taki troszkę unowocześniony. Elewacja w klinkierze zwart mangan do tego dachówka brass sirius antracyt, rynny metalowe czarne i podbitka + okna prawdopodobnie orzech (umowa na okna jeszcze nie podpisana, może wyjdzie, że bardziej będzie pasował dąb bagienny). Dzisiaj jadę z klinkierem do Pana od okien i będę porównywać. Będę jedynie musiała przejrzeć kolory fugi do klinkieru (fuga ciemna nie jasna) i tynku. Pomysł na ogrodzenie również już prawie dojrzał . Na razie wklejam kolejne zdjęcia z budowy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia