Walki ciąg dalszy
Postanowiliśmy, że mimo wielkich chęci nie stać nas jednak by dać komuś 12 tysięcy tak więc walka trwa. Właściciel działek już po pierwszej grzecznej rozmowie obraził się na nas śmiertelnie jak dziecko bierze zabawki i idzie do innej piaskownicy to on jak nas nie było na działce przyjechał zabrać beczkę na wodę którą nam pożyczył - nie mam pretensji żeby było jasne. Jego beczka jego prawo. Postałam trzy godziny wieczorem na działce wypatrzyłam Pana, który zawsze wieczorem innym sąsiadom przyjeżdża wodę z piwnic wypompować i załatwiłam, że co wieczór w czasie tynkowania będzie nam dostarczał wodę do beczek jednej naszej tysiąc litrów, drugiej którą użyczy uprzejmy dalszy sąsiad i jednocześnie twórca naszej rekuperacji.
Co do walki to wszystko na spokojnie oczywiście - dziś idę do prawniczki brata zobaczyć na czym stoimy tak w rzeczywistości. Jeśli jest jak myślimy - najpierw pismo adwokata a potem się zobaczy. Przykre ale chyba nie da się inaczej A tu fragment z naszej umowy notarialnej - jedyny mówiący o wodzie i zaznaczam od razu bez podpunktów i gwiazdek on był:
Przy okazji poznałam innego starszego ale bardzo sympatycznego sąsiada. Chciałam postawić mu flaszkę bo moi robotnicy nasyfili przed naszym domem i poleciało na jego pole. Zanim zdążyłam posprzątać (chciałam najpierw u nas żeby już nie leciało potem u niego) to sam zebrał śmieci. Było mi bardzo bardzo wstyd i za nich i za siebie Bardzo nie ładnie, że nie zdążyłam posprzątać dlatego też jak tylko zobaczyłam go na polu walczącego z traktorem popędziłam bo pół literka a potem do niego ze skruchą. Przeprosiłam chyba z 10 razy. Pan był bardzo bardzo miły nie chciał przyjąć przeprosinnego trunku i mówił, że to żaden problem nie był - chwila sprzątania i po sprawie. Ja jednak nieugięcie przepraszałam, że doszło do takiej sytuacji i w końcu udało mi się mu wepchnąć przepraszajkę mówiąc, że to w takim razie jako nowi sąsiedzi chcemy się przywitać :)
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze