fundamenty
..mrozy odeszły, ale ziemia nadal była mocno zamarznięta.. dla zabicia czasu chodziliśmy kopaliśmy w niej dołki .. najpierw "na sztycha" później na 2..powoli wszystko zaczynało puszczać..
Tydzień przed przyjściem kalendarzowej wiosny zadzwonił do nas murarz:
- czy zaczynamy?
a my na to
-czemu nie
19 marca '12 wszedł geodeta, aby wyznaczyć budynek
20 marca '12 wjechała koparka
21 marca '12 przyjechała stal na zbrojenie, którą syn niemiłosiernie wyskakał, wydeptał
ale naszej dzielnej brygadzie i tak się udało poskładać ją do kupy, zamontować...
I ku uciesze mojego dziecka - a ku naszemu przerażeniu - w naszych fundamentach popłynęła rzeczka... przez którą radośnie można było skakać..
Na szczęście nasza dzielna ekipa nie z takimi rzeczami miała do czynienia o 2 w nocy nawet przed przyjazdem gruchy wypompowywała wodę
23 marca '12 wjechały gruchy i zalaliśmy ławy
TADAM :)
20 komentarzy
Rekomendowane komentarze