4. Maleńki remoncik łazienki + dorobienie reszty szafek łazienkowych...
Ten maleńki remoncik był w grudniu 2011 i z różnych przyczyn trwał niemalże aż do samych świąt. Żeby się zbytnio nie powtarzać, to wpis z 5.01.2012 mówi sam za siebie
Zanim zajęłam się "produkcją" dwóch pozostałych szafek łazienkowych, wpadłam na genialny pomysł -
- renowacja fug.
Ot, tak i po prostu... doszłam do wniosku, że skoro mam sobie sprawić fantastyczny prezent na święta, dzięki któremu łazienka znacznie zmieni swój wygląd to muszę się dobrze przyłożyć i zrobić to solidniej. A, że w kuchni mam ten sam rodzaj i kolor płytek, co w łazience - to poszłam za ciosem... prócz płyt meblowych, kupiłam jeszcze fugę i silikon.
Odnawianie fug rozpoczęłam od kuchni. Swego czasu robiłam za pomagiera przy wymianie fug. Było to wtedy, kiedy mieszkałam w blokach. Nie jest to trudne zadanie i zaręczam - nie trzeba od razu wymieniać wszystkich płytek, by odświeżyć łazienkę, kuchnię, czy jakiekolwiek inne pomieszczenie, w którym są wyłożone płytki. Z tegoż powodu uznałam, że w kuchni pójdzie mi szybciej i łatwiej. I, pewnie by tak było, gdyby nie pojawiły się swoistego rodzaju niespodzianki. Ech... bez tego remont nie byłby remontem.
Wiadomo, żeby położyć nowe fugi, w pierwszej kolejności należy usunąć stare. Do tego celu użyłam najprostszych narzędzi, jakie tylko mogłam znaleźć w domu
Do tego zabiegu trzeba podejść z ogromną ostrożnością, jak i delikatnością - w innym przypadku można się spodziewać... o! np. czegoś takiego
lub
W tym miejscu płytki poszły lawinowo. Dobrze, że tylko jedna mi pękła, bo z pewnością nigdzie już takich bym nie kupiła. Ta "lawina" ma swój plus - przynajmniej wiem, jakie płytki tu położono dobre 20 lat temu i jakiego kleju do tego użyto - na moje oko to zwykła zaprawa cementowa, a płytki są z Opoczna. Widać logo na odciśniętych płytkach. Nie wiem, czego używa się do usuwania lawin w górach i czy w ogóle coś takiego tam się robi. Ja natomiast, usuwałam swoją skromną lawinkę smarując ścianę i płytki cienką warstwą zwykłego butaprenu. bleeee.... po tym zabiegu śmierdziało w całym domu chyba ze dwa dni, ale to nic. Ważne, że sukces został osiągnięty.
Tu już widać początki fugowania
muszę "coś" wtrącić i powiedzieć - tak na przyszłość dla tych, którzy jeszcze nigdy nie fugowali a zamierzają to zrobić samemu - fugowanie należy robić etapami z prostej przyczyny - zbytnio przyschniętą do płytek fugę bardzo ciężko sczyścić.
A tu już efekt końcowy
Zdjęcie może i jest mało wyraźne - ale, tak to już bywa, kiedy fotki robimy po nocach, przy kiepskim oświetleniu
W łazience wyskrobywanie starych fug było znacznie trudniejsze - jednak, tu obyło się bez usuwania zbędnych lawin - za to z malowaniem rur i grzejnika. Jeśli ktoś nigdy nie widział obdrapanych rur (czytaj, przygotowanych do malowania), to może się ewentualnie poprzyglądać
Wiem, obecny widok jest mało ciekawy - za to później będzie mniam...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia