Dwie przygody.
1) W piątek wziąłem się za wywiercanie puszek do oświetlenia schodów. Wszystko szło gładko aż do ostatniej puszki, która wypadała w podciągu wylanym z betonu B25
Wierciłem, rozkuwałem, w końcu zacząłem wycinać otwór, aż tu nagle wiertara trafiła na jakiś kamień, wyleciała mi z rąk ... i spadała po wszystkich stopniach nowych schodów w dół, kręcąc się (bo przypadkiem zablokowały mi się obroty). Zatrzymała się na półpiętrze, ciągle się kręcąc...
Nie ma wielkiej tragedii, kilka odprysków, może uda się jakoś załatać. Dobrze, że nie było dzieci w domu, bo takiej wiąchy dawno ze swoich ust nie słyszałem
2) W sobotę żonka wstawiła pranie, wąż od pralki musimy jeszcze wkładać do umywalki. W umywalce moczyły się pędzle, a pralka chodziła... W pewnym momencie woda zaczęła się wlewać do pokoju Antosia... Oczywiście szmaty itd. Wody na podłogach byłoby o wiele więcej, gdyby nie nasza świnka morska, której klatka stoi akurat pod umywalką. Wzięła część potopu na siebie! Dopiero gdy już wstępnie ogarnęliśmy kałuże zobaczyliśmy, że świnka pływa po szyję w wodzie w swojej klatce!!! Ale wszystko dobrze się skończyło, wykąpaliśmy ją, wysuszyliśmy i przeżyła i została bohaterką potopu
4 komentarze
Rekomendowane komentarze