Ku przestrodze - wróg u bram, czyli nieprzyjaciel przychodzi nocą :]
Gdy któregoś dnia przyjeżdżamy na budowę zastajemy regularne dywizje nieprzyjacielskie, które nocą otoczyły naszą hacjendę. Otoczyły dosłownie, bo wróg ma postac kłębowiska wijących się czarnych larw ciągnących się wężykiem wzdłuż ogrodzenia.
Są ich tysiące - nasza trzyletnie pociecha mówi - tata, apa. W życiu nie chce stanąć na tym kłębowichu. Pierwszego dnia wyglądało to tak jak na zdjęciu, kolejne dni nieprzyjaciół przybywało.
Ki diabeł ? - pomyślałem. Pierwsze, co chciałem wiedzieć, to czy te stwory nie zjadają przypadkiem drewna , bo przy budowie domu z bali byłoby mi to nie na rękę
Od czego jednak mamy neta - zadałem pytanie na kilku forach ogrodniczych - odpowiedzieli mi, że to pewnie jakieś motylki.
Aha, motylki. No to ok.
Po dwóch dniach kłębiące się roje motylków przesunęły się przeszło metr zacieśniając okrąg. Zostały po nich tylko obżarte resztki roślinek...
Ups, cosik żarłoczne te ..motylki. Znów pobuszowałem w necie - tym razem na forum od robali.
Jeszcze tego samego dnia otrzymuje odpowiedź - to larwy stonki rdestnicy wrotyczówki. Nawet fajną nazwę łacińską podali - Galeruca tanaceti. To robale polifagi, żrą co się nawinie, ale przynajmniej drewna nie ruszają Uff...
Jednak coby dzieciaki chciały z nami przyjeżdżać na ogródek, trzeba bitwę z robalami wygrać. Następnego dnia kupiłem proszek o skomplikowanej nazwie i zrobiłem pyszny wywarek
Spryskałem nim całą działkę i okolicę. Kilkanaście godzin później trawa wokół hacjendy przestała się ruszać. Przynajmniej na razie...
Edytowane przez marmur7
4 komentarze
Rekomendowane komentarze