dziennik budowy żuczka
Dzisiaj będzie sama proza, zdjęcia umieszczę jak tylko sfotografuję ten nasz zalany strop. Do tej pory jakoś tak nie było czasu ani okazji... Jak przyjeżdżamy na budowę to albo pada deszcz albo robi się ciemno. Trochę przebojów z betonem mieliśmy
Strop został zalany w środę późnym popołudniem. Pogoda niestety nie była najlepsza, na szczęście udało się. Podczas zalewania kropił tylko przelotnie deszcz, konkretnie rozpadało się później po zalaniu, gdy po stropie szło już chodzić. A później padało przez całą noc. Jak na zawołanie! Do tej pory jeszcze ani razu nie musieliśmy podlewać stropu. Szczerze mówiąc wolałabym ciepełko, słoneczko i podlewanie stropu niż ten deszcz. Kurde, znowu zalewa nam przód i tył działki (z tyłu jest zostawiona dziura pod tarasy) Jeszcze poprzednia kałuża nie wyschła, a tu znowu woda Myśleliśmy, że murarze teraz będą nam robić tarasy i wejście, więc planowaliśmy sobie, że zaraz potem elegancko podsypiemy całą działeczkę i woda będzie nam niestraszna. A tymczasem murarze poszli na inną budowę i wykonanie tarasów odsunęło się na bliżej nieokreślone potem Ale zmusić ich nie mogliśmy do pozostania u nas, bo wykonania tarasów nie było w umowie na teraz, więc cóż, przyszło nam czekać czekać czekać.... Może sami się za to weźmiemy? :) Po dłuuugich godzinach siedzenia przed kompikiem to sama przyjemność tak się namachać fizycznie! A ja jestem silna dziewczyna i takiej pracy się nie boję! Hi hi żeby to jeszcze był na to czas Nawet posprzątać nie ma kiedy na działce. A uzbierało nam się mnóstwo folii po pustakach, plastikowych butelek (po wodzie oczywiście ), papierów po cemencie, wapnie i Bóg jeden wie czego jeszcze! A, tłuszczyk mi się zaczął odkładać na boczkach z braku ruchu Pełnia szczęścia normalnie! Wstyd
No dobra, już nie zrzędzę, piszę jak to z betonem było Poprzednio napisałam, że sprawy z betonem nam się pokrzyżowały, więc już wyjaśniam o co chodziło.
Początkowo mieliśmy beton zamówiony u pewnego pana K. z betoniarni w Pobiedziskach. Beton był umówiony na wtorek, cena też umówiona. Jednym słowem: wszystko dograne. Jednak w piątek tydzień temu dzwoni do murarza pan K. i oświadcza, że przyjedzie w czwartek, bo pompa mu się popsuła i musi naprawić. Co prawda ma drugą, ale tamta jest... bardzo zajęta Pan Tadeusz wkurzony, bo planował iść na inną budowę, my - trudno, poczekamy. Nie jesteśmy skłonni tak od razu podejrzewać człowieka o jakieś gierki. Ale we wtorek dzwoni do Pawła pan K. i ze stoickim spokojem oświadcza mu, że z pompą to nie da rady, musi ściągnąć pompę gdzieś z Suchego Lasu za co MY mamy zapłacić.... 1000 zł Paweł: a co mnie obchodzi, że musisz pan ściągać pompę z Suchego Lasu, my za przyjazd pompy płacimy, ale z Pobiedzisk. Cena ustalona koniec kropka. Na to pan K. zaskoczony chyba brakiem aprobaty na ten absurd ze stony męża, zareagował w bardzo hmm... prymitywny sposób, wyjeżdżając niespodziewanie z bardzo nieprzyzwoitą wiązanką po łacinie, z pomiędzy której dało się zrozumieć, że: ceny za beton ani za pompę nie ustalił nam pan K. tylko to MY WYMYŚLILIŚMY JĄ SOBIE SAMI , on do interesu nie będzie dokładał! I dalej wiązanka. Więc mój mężuś z zasadami, któremu ani się śni dyskutować i dogadywać z chamami przerywa panu K. wiązankę krótkim: a idź pan do diabła! I rzuca słuchawką W ten oto sposób kochani mieliśmy gotowy do zalania strop, ale zostaliśmy bez betonu
Co teraz? Która betoniarnia zaoferuje nam dobrą cenę i szybki termin? Pan Tadeusz proponuje Stanbud. My po doświadczeniach ze Stanbudem nie byliśmy przekonani. To znaczy beton na ławy przywieźli nam terminowo, w przyzwoitej cenie i wszystko odbyło się z kulturą, ale później mieliśmy obiecane od nich tanie bloczki. I niestety facet z tej umowy się nie wywiązał. Mało tego, nie miał odwagi powiedzieć nam tego prosto w twarz, że się nie wyrobi z produkcją, tylko wsiadł w furę i zwiał pozostawiając na lodzie nas i kilku innych inwestorów. Więc nasze zaufanie do tej firmy zostało zachwiane. Okazało się jednak, że tylko Stanbud przyjedzie do nas z betonem na drugi dzień i nie zedrze z nas ostatnich złociszy. Więc postanowiliśmy przełknąć ten cholerny Stanbud Na drugi dzień strop został zalany. Terminowo i dobrze dzięki Bogu :) Weszło 13 kubików.
I tak wygląda cała nasza pokręcona historia z zalewaniem stropu Nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że mamy już z głowy kontakty z betoniarniami!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia