To już kiedyś było, czyli wiosenne roztopy.
Koniec zimy 2009 nie wyglądał zachęcająco na naszej działce i okolicy:(, jedynie w domku zrobił się taki mały porządeczek (za sprawą męża, który zrobił mi niespodziankę i dokończył moje sprzatanie):). I kiedy tak pewnego dnia pojechaliśmy na działkę mój wpis do pamiętnika brzmiał : "Jak ładnie posprzątane w domu !" Tego dnia byliśmy jeszcze oglądać kotły i glazurę. Komu wtedy do głowy by przyszło, że będą nam potrzebne dopiero za 2 i pół roku:o. Mieliśmy wtedy normalnie kończyć budowę i na koniec 2009 roku się wprowadzać. Jednak, jak to zwykle w życiu bywa większość spraw rzadko kiedy układa się po naszej myśli. Pewnie to dobrze; jest Ktoś, kto najlepiej wie, czego nam potrzeba i co jest dla nas dobre:). Zdaję sobie sprawę, że te moje ostatnie posty nie są zbyt interesujące i nie wnoszą wiele do sedna sprawy. Jednak są potrzebne, gdyż jak już kiedyś wspominałam mój "dziennik budowy"ma charakter takiego pamiętnika "wstecz" i bardzo powoli ale cały czas do przodu ukazuje krok po kroku etapy tej naszej przygody budowlanej. Kolej więc na wspomniane w tytule wiosenne roztopy, tym razem bez papierologii (kto czyta mój dziennik od samego początku, wie o co chodzi:)).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia