dziennik budowy żuczka
Popchnęliśmy prace trochę do przodu. Na parterze w końcu doczekaliśmy się podbetonu, mamy też instalację elektryczną i tynki.
Niby ten podbeton i tynki to tak niewiele w całej inwestycji, a dom wygląda zupełnie inaczej. Bardziej domowo i jakby... czyściej To oczywiście takie złudzenie, bo tak naprawdę bałagan po tynkach mamy straszny tylko te otynkowane ściany jakoś tak bardziej go maskują Jak tylko uporamy się z tym bałaganem powklejam zdjęcia, bo tynki wyszły piękne. A nawet powiem więcej: zważywszy na krzywizny jakie zafundował nam Tadi uważam, że tynkarze dokonali cudu :)
Na pewno największą frajdę sprawia nam taras. Do tej pory nie był nawet zasypany piaskiem, więc jeśli tam siedzieliśmy (a raczej próbowaliśmy siedzieć), to mówiło się, że siedzimy w tarasie, a nie na tarasie A teraz... teraz jest po prostu taras jak gotowy. Chociaż na razie jest na nim sam beton to można wystawić stół, krzesła i wygodnie wypoczywać niezależnie od tego czy na dworze słońce czy deszcz. Do tej pory skazani byliśmy w upały na parasolki i markizy, na odkryty taras od południa, więc nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakim fajnym rozwiązaniem jest duży zadaszony taras. Niby zawsze o takim tarasie marzyliśmy i był to priorytet gdy szukaliśmy projektu, ale nigdy prędzej nie doświadczyliśmy tego w praktyce. W dodatku my jesteśmy cieniolubni, więc taras o wystawie północno-wschodniej sprawdza się w naszym przypadku znakomicie w takie upały. Od strony południowej i zachodniej jest osłonięty ścianami budynku, więc tylko wczesnym rankiem jest w całości oświetlony przez słońce, od południa praktycznie jest tu już cień. Dopiero pod wieczór, gdy na dworze jest już nieco chłodniej, słońce zagląda na taras od północy. Gdy przyjeżdżamy na budowę jest to teraz mój ulubiony kąt :) Na pewno mogę polecić taki taras wszystkim, na których upały działają męcząco.
Co do instalacji elektrycznej to jest tak (a tak przynajmniej było w naszym przypadku), że niby człowiek ma wszystko zaplanowane, wie co i gdzie, a później okazuje się, że brakuje tego i owego Do tylu rzeczy potrzebny jest prąd... Ale mam nadzieję, że o niczym nie zapomnieliśmy... Bardzo fajnym rozwiązaniem, które zaproponowali nam elektrycy i które mogę polecić, jest zrobienie łączników w systemie schodowym na większych powierzchniach. My tak zrobiliśmy w pokoju dziennym jeśli chodzi o oświetlenie główne, sufitowe (jeden łącznik przy wejściu do pokoju, a drugi - przy wyjściu na taras), w kuchni i holu. W ten sposób oszczędza się trochę bieganiny i myślę, że rzeczywiście jest to wygodne rozwiązanie.
Trochę zamieszania mieliśmy przy okablowaniu pod alarmówkę. Chcieliśmy raczej taką najprostszą wersję alarmu, ale plany pokrzyżował nam... nasz czworonożny potwór Trzeba było szukać innego rozwiązania Znaleźliśmy :) Tylko czemu dwa razy droższe? Ach gdyby ten nasz kudłaty przyjaciel wiedział ile kosztuje...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia