Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    282
  • komentarzy
    810
  • odsłon
    381

niepowetowana strata


adk

1 293 wyświetleń

 

 

Dawno oj dawno nic nie pisałam. Mój dziennik stał się kroniką, a blogiem przestał już być dawno temu. Ale jestem usprawiedliwiona. Ponieważ (zacytuję naszego proboszcza) „wszelako”:

 

 



- wciąż nie ma prądu na działce (to już jest wystarczający powód prawda?)

 

 



- komputer zawiesza się w trakcie uruchamiania (a co dopiero używania)

 

 



- nie wiedzieć czemu komputer ni stąd ni zowąd wyłącza (lub jak ktoś lubi wyłancza) internet w trakcie przeglądania stron www i doprowadza mnie tym do czasami do szału czasami do depresji (nie wiedzieć czemu robi to zawsze jak loguję się na FM)

 

 

 



OK wyżaliłam się. To mogę napisać co się udało zrobić od mojej ostatniej bytności na FM. Ale lojalnie ostrzegam - wpis będzie długiiiiiiiiii.

 

 

 



W poprzednim poście pisałam, że marzy się mi dach zielony.

 

 



„Historia mojego dachu”

 

 



Pierwsza wycena na wykonanie dachu zielonego powaliła nas na kolana, wręcz na łokcie. Stwierdziliśmy z małżem, że nie ma najmniejszych szans wykonać go kiedykolwiek u nas skoro to TYLE kosztuje. Ale jak już pisałam Panowie (z wybranej firmy) jak przyjechali na rekonesans stwierdzili ze tylko zielony dach u nas pasuje o zobaczą co się da zrobić. Zobaczyli, ale nawet mimo sporego obniżenia cen nie było nas stać. I co wtedy zrobiła Alicja – tydzień intensywnych telefonów, szperania w internecie i decyzja robię ten dach zielony sama. Znalazłam dostawców na wszystkie elementy dachu zielonego, i wymagało to naprawdę sporego zaangażowania, bo wszyscy chce sprzedać system. A system kosztuje. Pomyślałam „kupię sama wszystkie materiały i koszt nie przekroczy 10.000zł” . Przekazałam to moim panom dachowcom i okazało się, że i oni mogą jeszcze przemyśleć swoją ofertę. Stanęło na tym, że robimy dach zielony za rozsądne pieniądze.

 

 

 



W noc przed przyjazdem dachowców nie mogłam w ogóle spać, śniły się mi koszmary, że dach wyszedł nieszczelny i wszystko się na koniec zawaliło. Ale jak już przyjechali to każdego dnia jeździłam na budowę bo przeżywałam strasznie. Chłopaki z ekipy starali się mi wszystko wyjaśniać.

 

 



Panowie wyrobili się ze zrobieniem dachu w 4 dni (ostatni tydzień maja), był test szczelności wpustów. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z ekipy i z pana z którym wszystko ustalałam, jak i z ekipy wykonującej. Pojawiły się małe niedociągnięcia i dlatego nie napiszę jeszcze oficjalnie kto mi zrobił dach dopóki te małe sprawy nie zostaną załatwione pozytywnie.

 

 



Dach zielony wykonany przez firmę (czyli położyli wszystkie warstwy, rozsypali substrat), do mnie i męża należało posiać/posadzić rośliny i podlewać. Co z wielką ochotą uczyniliśmy. Z uwagi na koszty nie mam w końcu rozchodników tylko posiałam łąkę kwietno-zielną. Pierwsze roślinki zaczęły już wschodzić .

 

 

 

 



I tu nastąpi wyjaśnienie tytułu. Nie mam ani jednego zdjęcia z tego etapu prac, bo przez własną głupotę sformatowałam kartę pamięci z aparatu. Nie mam całej dokumentacji z robienia dachu, wykonania studni, budowy kominka zewnętrznego, początkowego etapu montażu okien, ani nie mam wszystkich przesłodkich zdjęć mojej Małej jak mi towarzyszyła, nie mam zdjęć szpaczej gromadki jaka zagnieździła się u nas w domu, nie mam zdjęć bocianów biegnących za traktorem jak dzieciaki. Eeeeeech

 

 



Jest to dla mnie ogromna niepowetowana strata, najbardziej żałuję zdjęć Malutkiej, bo miałam kilka naprawdę fajnych zdjęć.

 

 

 



Jak już napisałam mamy już zrobioną studnię. Na razie z pompą tymczasową, co by ta docelowa (droższa) nie znalazła innego lepszego właściciela. Wodę mamy o ile pamiętamy o zabraniu ze sobą agregatu... Na razie rura z wodą jest jeszcze na zewnątrz, bo okna są w trakcie.

 

 



W tak zwanym międzyczasie panowie kominkarze wybudowali nam śliczny kominek zewnętrzny. Taki jak chciałam, prościutki. Będzie nam służył do grillowania oraz do ogrzania się, kiedy to w chłodne dni będziemy chcieli posiedzieć na tarasie. Kominek wymaga jeszcze moczenia bo cegła wypija wodę z zaprawy i nie można jeszcze przez miesiąc w nim rozpalać zbyt wielkiego ognia.

 

 



Mimo, że robili strrrrraaaaaaszniiiiiiiieeeeeee długo, to jestem zadowolona i chyba zdecyduję się na nich do wykonania kominka wewnętrznego. Pieścili ten kominek, właściwie każdą jego cegiełkę jakby mieli za to dostać puchar EURO. Kupiłam za ich pośrednictwem wkład – niedługo powinna być dostawa. Zawiodłam się bardzo firmą chwaloną tutaj na FM (Kominy i Kominki). Pan Daniel rozmawiał ze mną bardzo profesjonalnie, ale już osoba która mnie przejęła nie odpowiedziała zadowalająco na moje konkretne pytania. A ja nie lubię niekonkretnych odpowiedzi dlatego nie zdecyduję się na nich na pewno. Inna polecana firma nie odezwała się wcale (chciałam dać zarobić siostrze znajomej, ale przecież ile można czekać na wycenę).

 

 

 



No i kolejny bardzo ważny etap naszej budowy: okna.

 

 



W zeszły poniedziałek (rozpoczął się ich montaż). Swoja obecnością zaszczycił nas sam szef pan Michał (niezwykle sympatyczny człowiek). Okna STOLPOL z Warki.

 

 



Montaż zaczął się od ram, w pierwszy dzień miały być zamontowane „małe” okna (ramy) więc zabrałam Małą na budowę bo chciała „zobacyć jak Panowie montują jej okno”. Panowie zaczęli jednak od trudniejszego elementu – od witryn i Malutka nie chciała wracać do domu „bo musi zobacyć swoje okno”. Była na budowie od 10-do 16.00:

 

 



- niezmordowana podawała styropiany ochronne na ramy,

 

 



- zbudowała własny młotek z kawałków styroduru (działający!!!),

 

 



- skakała w kałuży błota przyprawiając mnie o palpitacje serca z obawy, że zaraz albo zgubi kalosze albo wpadnie twarzą w błoto,

 

 



- zbudowała okno dla Hipci ze styropianu, przeczytała książeczkę,

 

 



- zjadła paczkę paluszków

 

 



- przeprowadziła kilka poważnych rozmów z Panem Michałem na temat okien,

 

 



- „załatwiła sobie” różową taśmę na okna do swojego pokoju (tylko nie wiemy na który pokój się zdecydowała),

 

 



- pomagała przy montażu podając kliny drewniane,

 

 



- zanurzyła ręce w „białej wacie” – czyli ubrudziła całe ręce w piance montażowej,

 

 



- ułożyła koło z klinów drewnianych.

 

 



Jednym słowem nie dała się zaciągnąć do samochodu dopóki w jej pokoju nie wstawili ramy okiennej. Wstawili, popatrzyła, oceniła ze ładnie i wydała komendę „mama jestem głodna chcę do domu”. Następnego dnia oczywiście nie było szans, żeby chciała ze mną pojechać – została z chłopakami w domu. Nawet nie próbowałam jej namawiać.

 

 



Wstawiają najpierw ramy ponieważ szyby są za ciężkie, w niektórych oknach zestaw szybowy waży ponad 300kg. Dlatego szyby przyjadą prosto z fabryki. Już byłyby wstawione, ale mamy na podwórku takie błoto po ostatnich opadach, że kierowca z szybami zawrócił i czekamy, żeby przestało wreszcie padać. Przez ten deszcz montaż trwa już drugi tydzień.

 

 



Ramy bardzo się mi podobają. Kolor (drewno meranti, kolor dąb) ma jeszcze ściemnieć, bo na razie za bardzo wpada w pomarańcz i jeśli nie ściemnieje będę zła.

 

 

 



Co do dwóch szpaczych rodzin - zdążyły się całe szczęście wyprowadzić przed montażem okien. Zatkaliśmy dziury w suficie. Ale niestety jak to z dzikimi lokatorami była nie posprzątały po sobie.

 

 



Mamy jeszcze jednego niepłacącego czynsz lokatora, przy wejściu do domu. Jest to prawdopodobnie łasica. Nie bardzo wiem jak się jej pozbyć. Jeśli macie jakieś pomysły piszcie.

 

 

 

 



Ha! Przechytrzyłam komputer bo wpis przygotowałam najpierw w Wordzie. Już kilka razy chciałam coś napisać, albo u kogoś coś skomentować. Nie wiem jak to jest ale zawsze jakiś czas (20-30minut) po zalogowaniu na FM komp traci łączność z Internetem. Magia??? Dlatego jestem ostatnio w totalnym niebycie forumowym. W związku z tym dopadły mnie znowu wątpliwości czy prowadzić dziennik w takiej publicznej formie. I to naprawdę nie jest kokieteria z mojej strony. Po prostu zastanawiam się gdzie jest ta umowna granica prywatności. Jestem/byłam osobą skrytą, a tutaj zupełnie otwarcie piszę o wielu swoich problemach, relacjach itp. Czy powinnam? Czy to jest znak czasu, że się tak odkrywam jak cała masa innych „blogerów”? Czy to nie jest w sumie dziwne, takie odkrywanie się? Dziwne jest dla mnie to, że nie chcę się logować na NK, FB, i co tam jeszcze istnieje bo wydaje mi się, że obdzierają mnie takie serwisy z prywatności. Czy Wy moi drodzy czytelnicy też macie takie wątpliwości czy to jak tylko szukam dziury w całym?

 

 

 



Zdjęcia zamieszczę jak zrobię.

 

 



A żeby jeszcze dopełnić obraz niepowetowanej straty: w dzień kiedy skasowałam wszystkie zdjęcia, mąż aktualizował mi oprogramowanie telefonu bo ten też stale się wieszał (na przykład w trakcie rozmowy, albo nie mogłam odebrać rozmowy bo ekran nie działał) i w wyniku aktualizacji straciłam około 70% kontaktów. Całe szczęście staram się wpisywać na papier telefony, ale jeszcze nie wszystkie udało się mi odtworzyć. Sprzęt elektroniczny ewidentnie mnie nie lubi .

 

 

 

 



Z góry przepraszam wszystkich do których zaglądałam, że to że nie piszę, z materią nie wygram. A na nowy komp to wiecie...

 

 

 



Dobranoc

Edytowane przez adk

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

 

adk mnie też czasami męczy temat upubliczniania własnego życia...tak na prawdę to chyba jest to balansowanie po cienkiej linii i trzeba uważać żeby jej nie przekroczyć. Każdy człowiek potrzebuje się wygadać (wypisać:), podzielić swoimi doświadczeniami, przeżyciami, sukcesami i porażkami...i nie ma w tym nic złego. Każdy sam sobie ustala granicę, gdzie zaczyna się jego prywatność..

 

Ja wiem jedno, że w trakcie wybierania projektu byłam bardzo szczęśliwa że ktoś pisał dzienniki do projektów którymi byłam zainteresowana i bardzo mi pomogły w podjęciu ostatecznej decyzji...mam nadzieję że mój dziennik też kiedyś komuś się przyda, tak samo jak i Twój!

 

Pozdrawiam serdecznie!:)

Odnośnik do komentarza

 

Ja też mam takie wątpliwości jak Wy..ale z drugiej strony tak jak napisała rutki, być może dzienniki przydadzą się komuś, kto będzie budował po nas...Dla mnie forum jest niesamowitą skarbnicą informacji, a lektura dzienników bardzo ułatwia budowlane decyzje :)

 

A poza tym ADK masz na pewno wielu fanów czytających o Twoim zielonym dachu i mogących tylko sobie o nim pomarzyć, więc pisz, pisz, pisz...

 

pozdrawiam serdecznie!!

Odnośnik do komentarza
<blockquote data-ipsquote="" class="ipsQuote" data-ipsquote-contentapp="blog" data-ipsquote-contenttype="blogs" data-ipsquote-contentid="119131" data-ipsquote-contentclass="blog_Entry"><div>Zdjęcia da się odzyskać nawet jak sformatowałaś kartę. Jeśli od tego momentu nie używałaś karty to spróbuj dać ją jakiemuś fachowcowi i może się uda.</div></blockquote><p> </p><p> Szwagier próbował odzyskać zdjęcia - niestety nie udało się. Trudno</p>
Odnośnik do komentarza

 

uzywasz laptopa? czy stacjonarnego ? jesli laptopa sproboj odkurzyc mu wentylator!

 

 

co do NK i FB , na naszej klasie gdzies tam jestem ... na FB juz sie niezdecydowałem i nigdy nie zdecyduję - Ci co mnie znają wiedzą jak do mnie dotrzeć

 

a FM ... coś jakby budowlany ekshibicjonizm - no i czerpanie z wiedzy innych - gdyby nie FM mój dom nie był by taki ... Twój też nie ...

 

choc tak jak TY zastanawaiełm się juz kilka razy czy nie skończyc - w końcu dom wybudowany ...a wyposażenie - indywidualna sprawa ... na dodatek juz kilka osób z mojej miejscowosci mnie znalazlo ...sledzi mnie co tymbardziej mnie "przeraża" - nie chce by całe miasto wiedziało - nie potrzebuje tego

Edytowane przez R&K
Odnośnik do komentarza

 

inny komp - może się uda

 

Rutki, Lucka, Konrad dzięki za wypowiedź. Mam podobne przeżycie do Konrada. Sąsiadka wie wszystko o naszym domu - co mnie lekko przeraża (bo na FM jednego pomieszczenia nie pokazywałam nigdy). Znaczy bywa. Jeśli chodzi o samo FM i dzielenie się doświadczeniami i radami - jestem jak najbardziej za bo to lepsze niż książki.

 

 

Co do lapka - tak był już odkurzany (wyłączał się nagle i bez ostrzeżenia), małż go już odchudził z niepotrzebnych aplikacji. Chyba potrzebny mu format C i może da radę.

Odnośnik do komentarza
moj sie wylanczał sam kupilismy podstawke chlodzaca z 3 wentylatorami ale miedzy czasie wentylatory odkurzylem i problem znikł - moze u was jest wiecej nakute kuchu i procesor na płycie glownej sie przegrzewa - potrzebna usluga serwisowa - rozkrecenie laptopa i dokladne wyczyszczenie zawartosci - lub wymiana jakiegos podzespolu
Odnośnik do komentarza

 

Tez mam podobne dylematy. Wiadomo granica prywatności jest niewidoczna i bardzo łatwo można ją przekroczyć. Ale z drugiej strony R&K ma rację dzieęki relacjom z budowy forumowiczów nasze domy juz w fazie ich budowania stają lepsze, wygodniejsze i piękniejsze przy wykańczaniu.

 

FB nie lubię a na NK jestem ale słuzy on do zwoływania się na coparoletnie spotkania klasowe i tyle.

Odnośnik do komentarza
Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...