Kominek na finiszu i (nieodmiennie) malowanie
Kominek prawie skończony. Został tzw. ostatni szlif. Pan Jurek jest rewelacyjny i fuchy nie puści. Ma być dobrze i ładnie. Odebraliśmy wszystkie brakujące dekory i po długiej małżeńskiej dyskusji zdecydowaliśmy się na kuchenne płytki. Oczywiście najpierw wybraliśmy docelowe szafki i blaty (IKEA). Wieś tańczy i śpiewa!!! Prawie. Samo tak wychodzi, ja naprawdę nie jestem aż taką wielbicielką rustykalnych klimatów.
Dobrane też są farby do salonu, korytarza i małego pokoju na dole. Tylko trzeba je kupić no i skończyć gruntowanie. Pomierzone pomieszczenia pod panele i zmierzona wilgotność wylewek (1,5 %). Pan podziurawił mi podłogi!!!
Małżonek w weekend zagruntował cały sufit i resztę ścian w salonie, ja pomalowałam schowki i górę kuchni. Trochę też posprzątaliśmy, bo ciągle bałagan na budowie nieziemski.
I ciągle zapominam o dokumentacji fotograficznej.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia