Nasz przyszły domek :)
Witajcie,
Marzenia o budowie domku mieliśmy już od paru lat. Działkę mąż miał, został problem z pieniążkami i wyliczenia w ciągu ilu lat moglibyśmy zamieszkać w naszym domku. Niestety 75% naszej rodziny skutecznie odradzało nam te decyzję. Ja przez całe moje życie mieszkałam w domku jednorodzinnym z rodzicami, nie wyobrażałam sobie żebym musiała zamknąć się w bloku.. Ponadto mój mąż, gdy po ślubie wprowadziliśmy się do bardzo starej, może i 100 letniej chałupki poczuł tak naprawdę różnicę między blokiem a własnym kątem. Postanowiliśmy na naszej działeczce wybudować nowy, nieduży domek. Taki, żeby było nas na niego stać. Przeszukiwaliśmy w internecie tysiące projektów, gazet, ale żaden nie pasował na naszą wąską działkę, która ma 15m szerokości. Potrzebowaliśmy domku z poddaszem użytkowym, garażem i piwnicą. W końcu wylądowaliśmy u projektanta, który zaproponował nam najmniejszą cenę w naszym miasteczku. Rozmowy i projektowanie rozpoczęliśmy w sierpniu 2011, mieliśmy się do grudnia wyrobić ale niestety nie udało się. Powody były różne. Nasza główna i większa poprawka to było zmniejszenie domu, bo w pierwszej wersji robocizna za postawienie stanu surowego wyniosła by nas 55tys. to było zbyt dużo.. Po zmniejszeniu domku wytargowaliśmy koszt robocizny na 30 tys. za domek 130m2. Projektant nasz też się nie spieszył. Może gdybyśmy napierali na niego, to by poszło to szybciej. Wielki żal mam do niego, za to, że gdy mieliśmy zrobiony i gotowy projekt to on przetrzymał go na biurku, twierdząc, że już 2 tyg. leży u konserwatora zabytków, a tam to jakaś pani niby na wolnym, a potem, że niby po świętach zrobią. Sama chwyciłam za telefon i dowiedziałam się, że projekt jest złożony ale dopiero od 3 dni oni go mają, a nie jak twierdzi nasz projektant od 2 tyg. To było niewporządku, bo my w międzyczasie dogadywaliśmy się z budowlańcem na termin, dał nam do wyboru dwa terminy albo połowa maja, albo lipiec. Połowa maja nam odpadła, bo dopiero 30 maja 2012 otrzymaliśmy pozwolenie na budowę. Potem nasz bob budowniczy poleciał w kulki, bo od znajomego, który też rozpoczynał budowę dowiedzieliśmy się, że nasz termin drugi jest wolny, bo się nie odzywamy do niego, chociaż sam nam powiedział, żebyśmy się w czerwcu z nim skontaktowali, a że on w maju twierdził, że lipiec ma wolny.. Piewszy raz jak u niego byliśmy to rozmawialiśmy z nim o tym, żeby podpisać umowę, ale stwierdził, że on z nikim nie podpisuje, bo jak człowiek wporządku to i będzie dobrze. Ze wszystkich bobów budowniczych ten wydawał nam się najbardziej konkretny, dodatkowo kropkę nad i postawił fakt, że osoby, dla których budował domy mają o nim bardzo dobre zdanie jako o fachowcu. Wszystko dobrze, tylko ładnie nas na wstępie załatwił. Zamiast obiecanego nam lipca, wziął już kolejną budowę i stwierdził, że zacznie nam robić we wrześniu.. Tak, nie zmieniliśmy go, bo miał bardzo dobre opinie wśród ludzi jako budowlaniec. Teraz nie wiem, czy bym nie zmieniła zdania co do samej jego organizacji. Niestety lepiej z ludźmi podpisywać umowy i mieć to co trzeba na papierze, to myślę, że bardziej ich zobowiązuje do realizacji a nie do olewania klientów..
W załączeniu zdjęcie naszej działeczki:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia