Wieniec
Trochę napiszę o zalaniu wieńca, bo łatwo nie było. Zaczęliśmy zalewać o 18 h, bo zeszło nam trochę przez cały dzień skończenie szalowania i poziomowania.
No więc zaczęliśmy zalewać. Zaczęło się super we trójkę, mąż, syn i ja. Wciągnik na prąd więc wciągałam do góry we wiaderkach beton. Syn zalewał i równał. Jednak okazało się o 19 h, że zabraknie cementu, to ja w samochód i do bricomarsze. Kupiłam cement i do domu. Przyjeżdżam, a tam wciągnik się spalił . Zalane 4 słupy i padł. No co było robić. Trzeba było nosić ręcznie, koszmar !!!!!!!!!!!! Wniosłam po drabinie cały beton. Razem było 18 betoniarek z tym wciągniętym
Zalewanie skończyliśmy o 24 h, ciemno było. Zanim wszystko umyliśmy i posprzątaliśmy,to już była 00. 30 h. Pojechaliśmy do domu, a rano o 4.45 trzeba było wstać do pracy w niedzielę.
W niedzielę musieliśmy odespać po pracy. To był zalany tył domu, a jeszcze 2 części. Drugą część też wnosiłam po drabinie. Co to na mnie już tylko 10 betoniarek Wczoraj rano wstaliśmy o 5 h i ostatnią część wieńca zalaliśmy ale już we dwoje i mąż sam zrobił wciągarke na linie wciągał, a ja odbierałam i zalewałam. Trochę padało więc trzeba było przykrywać folią. Nawet szybko nam poszło Pojechaliśmy z budowy już o 9. 30 h. Mieliśmy wczoraj imprezkę zakładową Fajne takie imprezki z alkoholem, można się coś dowiedzieć o sobie he he.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze