Po zimie zawsze przychodzi wiosna.
Dzisiaj tak hurtowo dokonuję wpisów, z jednej strony żeby przeskoczyć poniekąd rok 2010, w którym w sprawach iście budowlanych nie wiele się działo (w innych i owszem:)), z drugiej strony, do przeprowadzki coraz bliżej, a ja mam jeszcze tyle do napisania. Ciągnąc więc dalej mój dzienniko-kalendarz, uwzględniający zmieniające się pory roku, przyszedł czas na wiosenne roztopy. Krajobrazy może niezbyt miłe, ze względu na kolorystykę ale to słoneczko na tarasie... aż cieplej się robi i jest nadzieja na lato:).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia