Robi się podjazd.
Pod koniec lata 2010, przygotowujac się do dalszych robót przy wykańczaniu domu w następnym roku, postanowiliśmy (tak właściwie to mój mąż), że trzeba i można już trochę utwardzić podjazd, coby na wiosnę można było wygodnie i bezpiecznie zajeżdżać aż pod sam dom:o bez obawy ugrzęźnięcia. Co do samej operacji utwardzania, to nie uczestniczyłam w niej, byłam z małym synkiem w domku, za to nionia z tatusiem i owszem. Najpierw zdjęto warstwę urodzajną, potem to miejsce wypełniono specjalnym tłuczniem, było tego bardzo dużo ton, niewiem dokładnie ile, ale odległość domu od ulicy, praca koparki, spycharki, sam materiał i jego przywiezienie kosztowało nas razem 14 tys., byłam bardzo zdziwiona, jak się dowiedziałam. Niemniej jednak teraz, jak wjeżdżały wywrotki z piaskiem do tynków, czy koparki do oczyszczalni, to powstały tylko lekkie koleiny. Przez 2 lata podjazd funkcjonuje bez zarzutu, trawka troszkę rośnie ale to akurat nie ma znaczenia, trochę został też przysypany ziemią w trakcie robienia POŚ ale kiedyś do zrobienia kostki i tak trzeba go będzie przysypać. Ważne jest jednak to, że jest taka ubita, przepuszczalna warstwa, a nie glina, gdzie robią się kałuże z wodą:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia