Dziennik Anpiego
7 listopada 2005
No więc, zdecydowałem się na tą "rodzinną" ekipę. Niestety, nie udało mi się nic utargować. No trudno, najważniejsze, że będę miał strop :) Panowie przyjechali o 9.00 rano w liczbie 3 sztuk - 2 majstrów i jeden młody chłopak-pomocnik, wyznaczyli sobie poziom na szczycie ścian, przybili deski, wtedy przyjechałem ja z kierownikiem, który objaśnił im szczegóły dotyczące mojego stropu. Zakupiłem jeszcze parę drobiazgów - gwoździe, kołki, itp. Odpukać - nadal sprawiali dobre wrażenie. Zabrali się do roboty, a ja (z kierownikiem) musieliśmy wracać. Niestety, byłem w pracy do 18.00, więc nie mogłem śledzić postępu prac. Z duszą na ramieniu, pojechałem po pracy, z latarką na budowę - i tu zaskoczenie - na szczęście pozytywne. Belki od terivy ładnie, równo rozłożone - więc panowie nie próżnowali. Jutro rano - kolejna inspekcja - jestem dobrej myśli :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia