Woda i prąd
Nic nie napisałam o tym, jak zaopatrywana jest nasza budowa w media.
Zacznę od prądu.
Z nim ogólnie mówiąc nam się udało. Rok wcześniej, kiedy załatwiałam wszystkie papierki, po dokumenty z "elektryki" pojechałam z Amelką, która wtedy miała jakieś pół roku. Pan, który nas obsługiwał dał nam wszystko od ręki, bo matka z dzieckiem...
Potem, szczerze powiedziawszy zapomnieliśmy o skrzynce elektrycznej. Znajomi nas straszyli, że podłączenie trwa od pół roku wzwyż. Pojechałam do kolejnego miłego pana odpowiedzialnego za przyłącza elektr. w naszej gminie, użyłam uroku osobistego;) i po 3 dniach mieliśmy już skrzynkę na działce, a w niej PRĄD! Do tej pory zapłaciliśmy 86 zł, w tym była ciągle chodząca betoniarka, pompka, wiertarki i inne fleksy, więc chyba nie jest źle?
Wodę podłączyli nam dopiero pod koniec wakacji, ale tylko po to, żeby mieć to z głowy, no i żeby ekipa od dachu miała wodę na kawkę Do budowania używaliśmy wody ze strumyka, który mamy na działce. Wrzucona do niego była pompka (znowu prezent od przyjaciół) i woda wlewała się do beczki pozostałej po budowie domu moich rodziców (czekała ponad 30 lat!). Widać to cudo na zdjęciach zalewanego stropu, to będzie kolejny wpis.
A przyłącze wody też tak fuksem mieliśmy zrobione. Pan wydający zezwolenia na przekopywanie ulic (u nas była taka konieczność) jest naszym Kierownikiem Budowy, więc też było od ręki. Zrobiliśmy casting na firmy zajmujące się przyłączeniami. Rozpiętość cenowa od 1700 do 3100 zł za to samo!
Co prawda przyjechali z koparą w innym terminie, niż mieli i mimo, że Mąż mówił o drenażu wokół domu, to i tak go zniszczyli. Czego się nie dopilnuje, to nie jest zrobione tak jak należy:( Trzeba było poprawiać. Ale podczas budowania co chwilę zdarzają się takie niespodzianki, niestety.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia