dziennik
To po prostu jest nie do uwierzenia! TELEKOMPROMITACJA znowu rozłączyła mi internet w trakcie pisania postu Tym razem na szczęście nie napracowałam się zbyt dużo, ale i tak się wkurzyłam. Kolejnym razem chyba co piąte słowo będę wysyłać, bo widzę, że inaczej się nie da
Więc jak to było? Za górami, za lasami... Nie to nie ta bajka!
Było tak ( w sumie naprawdę bajkowo jakby tak podsumować): w styczniu 2006 roku moi KOCHANI (od tego momentu tylko i wyłącznie kochani) teściowie, ofiarowali nam po 6 latach naszego małżeństwa działeczkę o powierzchni 1400 m2. Coś długo mnie testowali jako synową ,ale jak widać egzamin zdałam pomyślnie . Za ten dar serca jestem im bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Jeszcze jak pomyślę, że obecnie ludzie płacą w tej okolicy ponad 200 zł. za m2 to prawie mdleję ze szczęścia. Kolejnym dowodem na to, że z budową układało się nam bajkowo jest fakt, że pewien murarz o gołębim sercu (czytaj: teść) za free wybudował nam nasz pałacyk. Oczywiście jak to w bajkach bywa, była też Baba Jaga (czytaj: pani z gminy), która stwierdziła, że nie da nam warunków zabudowy, ba na tą część miejscowości, w której leży nasza działka nie ma jeszcze przestrzennego planu zagospodarowania. Po wielu interwencjach (tu nieoceniony pozostaje mój mąż) Baba Jaga została pokonana i wydała DECYZJĘ na podstawie której mogliśmy działać dalej.
Bajkowy był też dla nas fakt, że materiały budowlane kupiliśmy przed tym całym szaleństwem cenowym, bo pół roku później nasza kieszeń zniosła by to duuużo gorzej.
Obecnie nasze gniazdo wykańcza się i mam jakieś takie dziwne przeczucia, że nasze szczęście budowlane wyczerpało się Jutro kończą tynkarze, a mamy do nich pare zastrzeżeń, ale o tym po jutrzejszym dniu, zobaczę jak to rzeczywiście będzie
Mam tylko jeszcze jedno życzenie odnośnie naszego domu, żeby można było powiedzieć, że inwestorzy żyli w nim długo i szczęśliwie... To by naprawdę wtedy była piękna bajka
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia