Okna o zachodzie słońca.
Kontynuując mój dzienniko-pamiętnik cofam się ponownie do okien, będzie to ostatni wpis na ich temat i tak się dobrze składa, że po zimie mogę coś nie coś powiedzieć o ich szczelności i tu niestety znów muszę zmienić zdanie do tego, które przedstawiłam o kilka postów wstecz. Otóż nie są tak idealnie szczelne, przy dużych wiatrach firanka się trochę ruszała:) ale pewnie jest to związane z tym, że drewno pracuje i w czasie mrozu się kurczy ( chociaż znów w plastikach kurczy się ta gumowa uszczelka, przynajmniej u nas w bloku tak było) i powstają takie mikroszpary, które maja też swoją dobrą stronę, wpuszczają do wnętrza odrobinę świeżego powietrza. Poza tym dość ciężko się zamykają i otwierają, jak równięż nie zawsze można dobrze ustawić stopniowanie uchyłów ale to poniekąd nasza wina, gdyż przed przeprowadzką mieliśmy zawołać pana od okien, żeby nasmarował i poregułował , już tak ostatecznie, gdyż okna stały ponad rok w magazynie i były trochę "zapieczone" zawiasy. Niemniej jednak ze względu na ich niewątpliwą urodę, można im wybaczyć pewne niedogodności, przecież nic nie jest doskonałe:D
2 komentarze
Rekomendowane komentarze