nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
No niestety wczoraj się okazało, że z wykończeniówką prosto nie będzie. Ekipa tynkarska zmyła się bez słowa. Znowu moje wymagania kogoś przerosły. I teraz pytanie, czy jestem taka groźna i boją się, że coś im zrobię i nie mówią wprost: "nie damy rady". Czy też wyglądam tak niewinnie, że boją się mnie zranić, że się rozpłaczę?
Nie dojdę.
Wczoraj zaczęło się kopanie pod POŚkę. Nie obyło się bez stresu, bo nie mogli znaleźć wyjściowej rury kanalizacyjnej. Bałam się, że będą odkopywać cały południowy drenaż. Ale okazało się, że to szefuniu mi nie uwierzył i szukał nie w tym miejscu gdzie pokazałam. A przy głębokim wykopie łopatą ma znaczenie czy kopiesz w dobrym miejscu. Zaskoczyła mnie ogromna ilość wody jaka zebrana była w okolicach rury. Nie wiem co o tym myśleć.
Niestety (a tego się obawiałam) trzeba było wyciąć jabłonkę, która się ostała jako jedyna. Co prawda była już dzika, połamana, opanowana przez jakieś pnącze (próbowałam ja ratować od tego pnącza 2 tygodnie temu, a ono już odbiło i już chwyciło za gałązki) owoce już tylko dla ptaków, ale dawała cień na tej naszej pustyni.
Jak tylko uporamy się z POŚką, zamawiam porządną koparę do wyrównania terenu i trzeba będzie jednak już teraz pomyśleć nad drzewami. Bo nie ma się gdzie schować.
Tak sobie postałam na słońcu, niby w kapeluszu i okularach, ale słońce paliło przez ubranie. Jak przyjechali tynkarze byłam ledwo żywa. Mówiłam jakbym miała coś w gardle. Przy łykaniu śliny podskakiwałam z bólu. Może uciekli bo się mnie wystraszyli???? Obgadałam z nimi szczegóły, jednakże coś mnie niepokoiło. Stali i czekali. Każda ekipa jaka przyjeżdża, od razu wstawia radio nastawione oczywiście na Eskę, robią sobie picie, jedzenie, a ci nic. To powinno dać mi do myślenia. (oczywiście teraz sobie żartuję)
Ale jak już ekipa od oczyszczalni stwierdziła, że już dadzą sobie rade beze mnie a z tynkarzami wszystko ustaliłam - pojechałam do domu. Już wsiadając do samochodu wiedziałam, że jest ze mną źle. Kurdę, jak ma się dziać coś ważnego to zawsze ktoś jest chory. Tym razem padło na mnie, a po południu i na Starszaka. Ile razy w roku można mieć anginę! Od jakiegoś czasu stale ktoś w domu jest na antybiotyku. Co jest grane!?
Jak doczłapałam się do domu okazało się że mam ponad 39 stopni. A jeszcze ugotować obiad. Małą z przedszkola musiał Mąż odebrać bo ja bym się chyba nie dokulała do przedszkola.
Z tego wszystkiego morał taki, że tynkarze wyczuli moją chorobę i nie chcąc mnie narażać na stres pt. "nie wiem co tam się dzieje bo nie mogę ich pilnować", sami z dobrego serca zrezygnowali z roboty.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - szef tynkarzy ma podesłać lepszą ekipę, tylko niech się nie spieszy bo jestem chora.
Negocjuję ceny armatury i płytek. Łatwo nie jest. Jakie sa moje wybory?
Wszędzie (cały poziom 0 - kuchnia, wiatrołap, garderoba,salon, gabinet, łazienka, a na poziomie -1 - korytarz i łazienki) będą takie same płytki gresowe: Tubądzin Concrete 1.
Wszędzie armatura Hansgrohe linia Focus oszczędzająca wodę (jeśli nie ma czegoś w tej linii to zbliżone stylistycznie ale tez Hansgrohe).
Kibelki wszędzie Roca Gap (bo najtańsza z trzech jakie się mi spodobały), umywalki - tu poszalałam - Koło Twins do łazienki dziecięcej, do naszej Keramag Icon 120, a w gościnnej Koło Nova Top Bez barier. Bidetów nie będzie (koszt) ale będą bidetki Tres, bo z Hansgrohe nie mieli takich jakich szukałam. I ta bidetka mi zgrzyta trochę stylistycznie, poszukam jeszcze raz w HG.
Prysznice będą wyłożone płytkami (nie robimy brodzików), potrzebujemy tylko 2 szyb, bo we łazience gościnnej będzie zasłonka. Tam potrzebujemy miejsce dla ewentualnego wózka inwalidzkiego i osoby towarzyszącej przy myciu.
Niestety tanio nie będzie. Ale kupuję najtańszą wersje tego co się mi podobało i o czym wiem, że jest w miarę dobrej jakości. Podobały się mi baterie Ferro, ale nie wiem jak z jakością, a cenowo różnie: jedna rzecz tańsza, druga droższa. Z kolei z firmy Kludi to co się mi podobało było za drogie.
Ogólnie wybieranie armatury, ceramiki było trudne dopóki nie zaczęłam filtrować wg ceny. Jak się już nastawiłam, że górny pułap jest taki a taki, było o wiele łatwiej.
Oczywiście mogą niektórzy stwierdzić - ble, tak samo w każdej łazience. Cóż - ja jestem człowiekiem, który lubi spokój. I na przykład taka sama baza w każdej łazience mi odpowiada. Piękne są różne serie glazury do łazienek, ale jakoś od początku nastawiłam się na takie same płytki wszędzie, i na glazury nawet nie spojrzałam. Powiem szczerze, że wolałabym nawet mieć te same umywali na dole. Ale umywalka Keramag 60 jest droższa od umywalki Koło Twins 60. Klimat tworzyć będziemy meblami, i dodatkami.
Inna rzecz, że ja nie mam potrzeby posiadania łazienki klubowej (choć przyznaję niektóre są PIĘKNE), nie mam potrzeby posiadania pięknej wanny za wszelką cenę (bo gdyby tylko było mnie stać to bym zakupiła wbrew Mężowi , ach jakże one się mi podobają!).
Po prostu nasze możliwości finansowe są takie a nie inne.
Ale żeby nie było, że narzekam, albo żałuję. Nie, po prostu budujemy zwyczajny dom. I chyba właśnie znalazłam imię dla mojego domu .
PS. FM może w trakcie pisania postu wylogować?!
2 komentarze
Rekomendowane komentarze