Wieniec... nie mylić z wiankiem :)
W zeszłym tyg. murarze skończyli ścianki kolankowe. W poniedziałek mieli zacząć szalunki pod wieniec W niedzielę jednak we wszystkich okolicznych wioskach odbywały się festyny z okazji "Dnia Kupichy" (prawie jak Noc Kupały, ale nie drążyłem tematu :) )
W poniedziałek rano jestem na budowie. Czekam i nic. Dzwonię:
-Andrzej, to była zbyt poważna impreza. Chłopaki słabe. Może być problem dzisiaj z robotą" Uśmiałem się serdecznie, sam też nie stronię to rozumiem jak jest :)
Przyszli we wtorek, nadrobili zaległości. Wieniec dzisiaj zalany.
Początkowo rozważaliśmy opcję wylewania wokół całego domu, ale po namyśle zdecydowaliśmy, że zawiążemy go tylko w ścianach szczytowych na długości 1m (zresztą zgodnie z projektem).
Obecnie wygląda to mniej więcej tak:
Znowu bałagan, co się człowiek urobił to znowu się zaczęło. Powód bardzo prosty. Korzystając z wolnej chwili rozszalowałem cały dom.
Nie powiem że sprawnie poszło. Namęczyłem się okrutnie, jednak samemu to nie robota. Wyszło całkiem nieźle, nawet na topolowych szalunkach. Strat w ludziach właściwie nie ma - oprócz rozciętego ucha (te deski tak szybko spadają :) )Zostały tylko balkony... oraz sterta stempli i desek do uporządkowania.
We wtorek murarze zaczynają ścianki działowe. Wstępnie na 17.07 zaplanowane początek układania wieźby.
A.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia