Wieźba
Jak już wspominałem wieźbę stawiamy sami - rodzinnie. Wczoraj szwagier odwiedził budowę. Jeszcze przed obiadem prezentowaliśmy się tak:
Potem było już tylko lepiej i po dwóch dniach wygląda to tak:
Na zdjęciu główny architekt sukcesu (zszedł trochę niżej bo smsa pisał :) )
Robota ogólnie bardzo sprawnie idzie jak na 3 osobowy skład. Właściwie to dwóch fachowców i jedna połówka w mojej osobie. No, ale ktoś te krokwy nosić musi, a i po jakieś gwoździe albo fajki do sklepu się skoczy :)
Z drugiej strony jak widzę jak chłopy skaczą po tych murach, płotwach, jętkach... słabo mi. Nie będę się tam pchał. Dla mnie to ekstremalnie kaskaderskie zabawy.
Tu fragment właściwie kompletny - krokwy, płotwy, jętki.
Jeszcze rzut oka na magazyn. Po dzisiejszym dniu mocno opustoszał. Nie było już siły na porządki.
Jutro facjatki i właściwie będę zapraszał murarzy do szczytów i kominów.
P.S. ruch straszny się na budowie zrobił - przez dwa dni odwiedziło mnie z 5 przedstawicieli handlowych od blachodachówki, okien, nawet piec już mi chcieli przywozić :)
A.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia