13 miesiecy pozniej...
Przedziwnie szybko minął ten cżas. Miałam na bieżąco opowiadać o tym co na budowie, tymczasem już 8 miesięcy na tej budowie zamieszkuję. Szaleństwo!
Planowałam uporać się z formalnościami i rozpocząć adaptację w połowie lipca. Tymczasem dopiero na początku sierpnia udało nam się podpisać umowę końcową, a we wrześniu rozpoczęliśmy wykańczanie. W praktyce ja z noworodkiem okupowałam budowę, a mąż przy każdej wizycie dziwił się, że coś jest tak, a nie inaczej .
Było trochę burzenia, stawiania nowych ścian, przekładania instalacji, szukania pionów... Cudowni budowlańcy, klasyczni instalatorzy w obłoconych butach i wreszcie elektrycy z urażoną dumą ("jak kupuje pani gotowy dom, to z dobrodziejstwem inwentaża, a nie teraz pani każe nam kable przekładać").
Teraz to nawet uśmiecham się na wspomnienie elektryka z fochem, ale napsuli mi nerwów... Oj napsuli!
Przed nami jeszcze kupa roboty. Łazienki, garderoba, garaż, kotłowniaz pralnią, elewacja, balustrada, ogrodzenie, nasadzenia w ogrodzie. Ale na wszystko przyjdzie czas. A z tym czasem kolejne koncepcje się zmieniają, kolejne przebudowy wydają się lepszym rozwiązaniem... To jak neverending story ))
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia