Po co komu dom, jak może kupić mieszkanie?
Wpis z 12-12-2010 20:53
Zaraz, zaraz, ale dlaczego akurat dom? Myślę, że każdy, kto rozważa budowę domu, powinien przeczytać ten wątek:
http://forum.muratordom.pl/showthread.php?103276-sprzedalem-dom-i-kupilem-mieszkanie" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?103276-sprzedalem-dom-i-kupilem-mieszkanie" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?103276-sprzedalem-dom-i-kupilem-mieszkanie" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?103276-sprzedalem-dom-i-kupilem-mieszkanie
Pomijając nieco niesmaczne uwagi niektórych forumowiczów odnoszące się do statusu majątkowego innych forumowiczów, powinna być to lekturą obowiązkową dla każdego, kto budowę domu rozważa. Bo najgorszym, co można sobie zrobić jest wpakowanie się w budowę na zasadzie „bo inni tak robią”, albo inwestycję przekraczającą nasze możliwości finansowe. Dom jest jednym z największych wydatków, jakie ponosimy w ciągu życia. Uwzględniając wysokie koszty transakcyjne i niepewną sytuacje na rynku nieruchomości, nie zawsze decyzja „nie podoba mi się – sprzedaję” będzie wykonalna albo wykonalna w krótkim czasie. Podjęte decyzje będą więc nas wiązać na wiele lat i warto podejmować je świadomie.
Mam wrażenie, że z domem jest trochę tak jak z własną firmą. Mimo że wielu marzy o własnym interesie, jak przychodzi do konkretnych decyzji nie każdy chce zrezygnować z bezpieczeństwa, jakie daje etat „u kogoś”, na rzecz robienia czegoś „dla siebie”. Własny interes, choć może przynieść większe korzyści, wiąże się przecież z nieporównywalnie większym ryzykiem. Innymi słowy – rzecz osobniczo zmienna i bawienie się w budowę nie dla każdego będzie rozwiązaniem dobrym.
Mieszkam w mieszkaniu na jednym z nowych osiedli (blokowisk), mieszkałem kilkanaście lat w domu rodziców na peryferiach, wcześniej znów trochę lat w mieszkaniu w ścisłym centrum. DLA MNIE mieszkanie w domu jest rozwiązaniem nieporównywalnie bardziej komfortowym niż mieszkanie w bloku. Przyjemność posiadania przestrzeni, w której nikt nie wchodzi sobie na głowę, nieporównywalna cisza i poczucie prywatności, parkowanie samochodu na własnym podjeździe tuż pod drzwiami wejściowymi przesądzają o innej wygodzie życia. Ale z mojego punktu widzenia znalezienie wykonawcy do naprawy rynny czy odśnieżenie podjazdu jest mniejszym problemem, niż użeranie się ze wspólnotą, żeby raczyła porządnie wykonać jakąś naprawę czy solidnie odśnieżyć parking. Innymi słowy – wolę coś zrobić sam, niż prosić się kogoś, żeby wykonał coś, co w zasadzie należy do jego obowiązków.
Ale, ale... Decyzja o budowie nie jest oczywista. Rozpatrując mocne i słabe strony, szanse i zagrożenia doszedłem swego czsu do następujących wniosków: może być lepiej i zarazem ciut taniej niż przy kupnie gotowego domu/mieszkania, ale jest to opłacone istotnie wyższym ryzykiem, ograniczoną przewidywalnością czasu i kosztów budowy oraz pewną przewlekłością procesu budowlanego. No i oczywiście istotnymi własnymi nakładami czasowymi, które mogą negatywnie odbić się na innych sferach życia. Wnioski te w mojej ocenie nadal pozostają aktualne i nie odnoszą się wyłącznie do mojej sytuacji życiowej.
Nie wygląda to dobrze, prawda? Niestety inne opcje wyglądają jeszcze gorzej. Np. bliźniaki czy szeregówki są z reguły koszmarnie zbudowane. Niemalże przysłowiowy tandetny dom na handel jest czymś bardzo powszechnie występującym w przyrodzie. A jak przestaje być tandetnie, to zaczyna być bardzo drogo. Z kolei duże (około 100-120 m2) mieszkanie w Krakowie też nie jest rozwiązaniem. Do ścisłego centrum nie chcę się sprowadzać (mieszkałem i za więcej dziękuję), z kolei nowe osiedla mają jedną poważną wadę, na którą rzadko zwraca się uwagę – substancja mieszkaniowa degraduje się tam potwornie szybko. Po 5-6 latach większość mieszkań zmienia już właścicieli, robi się coraz bardziej „studencko”, budynki – też „oszczędnie” budowane – niszczeją i ze „standardu plus” rychło robi się „standard”, a ze „standardu”, „standard minus”. Takie uwarunkowania nie skłaniają do wydania oszczędności życia, zwłaszcza w warunkach kryzysu na rynku nieruchomości i trudnej zbywalności dużych (a więc i drogich) lokali.
Czyli jednak budować. Ale tylko w dobrej lokalizacji, bo to właśnie dobra lokalizacja jest w stanie uzupełnić listę mocnych stron i szans naszej analizy strategicznej o kilka pozycji, nie obciążając przy tym zanadto bilansu ryzyk i słabości.
PS. Warto sięgnąć do tego wątku i doczytać go w całości. Autorowi życie potoczyło się dziwnie i znów myśli o budowie domu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia