Miala byc fotorelacja...
...ale nie bedzie,bo nam karty nie czyta(???),a kabla teraz nikt zlokalizowac nie potrafi.
Jak ktos przypadkiem sledzi,to moze mysli,ze tu u nas nic sie nie dzieje.A dzieje sie,caly czas-moze nie robota wrze pelna para,ale ciagle naprzod.
Po ociepleniu stryszku przyszla pora na poddasze uzytkowe.Nie bede wam tu pisac,jak klelam na te welne,gdzie mi wlazila,gdzie mnie klulo i jak mi ona obrzydla i jak mi sie to ocieplenie ciagnelo w nieskonczonosc...Wazne,ze juz to mamy za soba.Znaczy moj bedzie jeszcze konczyl od gory (ze strychu) pozniej,ale ja juz sie w to angazowac nie bede.
Na welne poszla oczywiscie folia paroizolacyjna,no i wreszcie upragnione plyty GK,co wreszcie nadaje wnetrzu namiastke prawdziwych pomieszczen;).Przykrecilismy juz wszystkie sufity,teraz "walczymy"z bokami.We dwojke to robimy,co przy 3metrowych plytach wymaga troche trikow-zwlaszcza przy sufitach.D.zbil z desek takie podporki,ktore podkladalismy i jakos dalismy rade.Z bokami duzo prosciej.
No i co,zostalo mi wrzucic zdjecia w kolejnym wpisie...
Poza pracami budowlanymi zajmuje sie rowniez przetworstwem:D.Posadzilam duzo pomidorow nie zdajac sobie sprawy z ilosci,ktora bedzie mi dane przerabiac...No i obrodzily(tez wam zdjecia pokaze)i wieczorami,az do poznych nocnych "bawie"sie ze sloikami-oczywiscie jako amator w dziedzinie przetworstwa,pomagam sobie przepisami znalezionymi na roznego rodzaju blogach kulinarnych.
A takie malinoweczki prosto z krzaczka-niebo w gebie...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia