Będzie, ach czy będzie woda....
Wpis z 05-05-2013 22:25
Wygląda na to, że pierwszą budowlą na mojej działce, nie licząc pokazanej wyżej nieco już nadgryzionej zębem czasu sławojki[1], będzie studzienka z wodomierzem, pozwalająca czerpać wodę na czas budowy. W posiadanie wiedzy o tym, że taką studzienkę można wykonać, wszedłem stosunkowo niedawno. Co więcej - omalże nie doprowadziło to do małżeńskiego kryzysu.
Projekt pod nazwą "przyłącza mediów" jest ogólnie rzecz biorąc opóźniony. Tzn. znajduje się na etapie gromadzenia papierów, głównie ze względu na mój nagły atak skąpstwa, który kazał mi się długo wzbraniać przed powierzeniem tego procesu architektowi (i zapłaceniem mu za to). Koniec końców podjąłem bohaterską walkę z wężem w kieszeni wychodząc z założenia, że robiąc to samemu na pewno wyjdzie taniej, ale przyłącza będą najszybciej w następnej dekadzie. Po wygranej walce z własnymi słabościami prace ruszyły.
Powyższe opóźnienie spowodowało jednak, że o projekcie przyłączy i stosownym pozwoleniu nie ma co nawet teraz marzyć. W związku z tym zagadałem sąsiada, czy nie udostępniłby mi wody na budowę. Sąsiad asertywnie powiedział, że to dla niego kłopot i żebym sobie po prostu zrobił studzienkę. Przytaknąłem, stwierdziłem że to dobry pomysł i pojechałem do domu. W domu żona, która przysłuchiwała się mojej rozmowie z sąsiadem, zażądała ode mnie szczegółowej instrukcji krok po kroku, jak tę studzienkę ma załatwić. Na to odparłem - zgodnie zresztą z prawdą - że nie mam zielonego pojęcia nie tylko jak to załatwić, ale nawet co to jest. Na to żonie mowę odjęło. Po dłuższej chwili ponowiła pytanie powołując się na okoliczność, że w rozmowie z sąsiadem sprawiałem wrażenie doskonale zorientowanego o co chodzi i jak się to załatwia.
Nie obyło się więc bez obszerniejszych wyjaśnień. Otóż - jak oznajmiłem - moja praca najogólniej rzecz biorąc polega na sprawianiu wrażenia. W szczególności na sprawianiu wrażenia, że wiem, o czym mówi mój rozmówca i doskonale się na tym znam. To wrażenie powinno się utrzymywać co najmniej do chwili, do której będę miał okazję skorzystać z Googla lub nieco bardziej specjalistycznego źródła wiedzy. W sprawianiu wrażenia jestem zaś bardzo dobry, dzięki czemu utrzymuję się w zawodzie. W związku z tym, z faktu, że sprawiam wrażenie zorientowanego w temacie nie należy wyciągać absolutnie żadnych wniosków, chyba że wyraźnie oświadczę, że wiem o co chodzi.
Po wyjaśnieniu tej drobnej, acz istotnej kwestii, mogliśmy wspólnie[2] przystąpić do poszukiwania osobowych źródeł informacji, które wiedziałyby coś w kwestii studzienki. Okazało się, że stosowną wiedzą dysponuje personel lokalnego Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, który był skłonny podzielić się nią telefonicznie. I że rzeczywiście załatwienie studzienki jest proste i szybkie.
[1] Jak podaje http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fpl.wikipedia.org%2Fwiki%2FS%C5%82awojka" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fpl.wikipedia.org%2Fwiki%2FS%C5%82awojka" rel="external nofollow">Wikipedia polska nazwa tego spotykanego we wszystkich częściach świata przybytku przyjęła się w w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym od imienia premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego, który był inicjatorem akcji poprawy zdrowotności i świadomości higienicznej polskiego chłopstwa. W 1928 roku wprowadzeniu w życie rozporządzenia Prezydenta RP o prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli (Dz.U.R.P. 1928, Nr 23, poz. 202), nakazującego budowę zabudowanych ustępów na każdej zabudowanej działce.
[2] Tzn. żona wykonywała stosowne telefony, a ja wspierałem ją moralnie.
1 komentarz
Rekomendowane komentarze