Problemy z więźbą
Wpis z 03-08-2013 22:49
Ostatni tydzień upłynął pod znakiem problemów z więźbą. W projekcie miałem (zgodnie z własnym życzeniem), więźbę krokwiowo-jętkową. Przy rozpiętości dachu 8,2 m jest to wykonalne, a wielką zaletą takiej więźby jest to, że na poddaszu nie ma żadnych słupów - jest to w zasadzie jedna przestrzeń do dowolnej aranżacji ściankami działowymi. Niestety czytając teksty w pisemkach budowlanych nie dowiemy się, że ten rodzaj więźby nie jest tak prosty, jakby się wydawało i jest podatny na błędy. Np. zbyt długie jętki mogą się zwichrować, ogólnie stabilność konstrukcji na siły działające wzdłuż kalenicy jest taka sobie, nawet jak jest prawidłowo spięta wiatrownicami lub taśmami stalowymi, łaty nie poprawiają specjalnie sztywności dachu i warto robić pełne deskowanie itp. Słowem - jeżeli więźba nie jest dobrze zaprojektowana i dobrze wykonana, to mogą pojawić się problemy. Problemy mogą przybrać różną postać, od pękających płyt k-g na skutek ugięcia krokwi, przez wyraźnie nierówności połaci dachowych (np. "dołki" w pokryciu, nierówną kalenicę, będące skutkiem przemieszczeń się krokwi wobec siebie i ugięcia łat), aż po zawalenie się dachu.
Projekt więźby, załączony do części konstrukcyjnej dokumentacji do PnB, wyglądał tak:
Po uważnej analizie i porównaniu branż stwarzał on następujące problemy:
pary krokwi wysunięte poza ściany szczytowe miały jętki, które byłyby widoczne z zewnątrz. Tymczasem w projekcie architektonicznym tego nie było i widoczne jętki mocno szpeciłyby elewację. Panowie architekt i konstruktor proponowali usunięcie jętki i pogrubienie krokwi, co mnie jakoś tak nie przekonywało ze względu na fakt, że w takim przypadku całe obciążenie pójdzie na murłatę, wysuniętą poza obrys muru
jętki były umieszczone na innej wysokości, niż w projekcie architektonicznym, a tym samym branże różniły się pomiędzy sobą - w projekche architektonicznym jętki miąły 5,2 m długości, w projekcie konstrukcyjnym 4,2 m.
Wymiary elementów zmieniały się w projektach co kartkę (8x18, 6x18 itp.) i częśc obliczeń była robiona prawdopodobnie dla dachu z pełnym deskowaniem (bo policzono jego wagę do obciążeń), co ma o tyle znaczenie konstrukcyjne, że deskowanie usztywnia dach.
Jednocześnie na ten projekt strasznie się krzywił wykonawca - jego komunikat był taki: "jak pan chce, to tak dach zrobię, tylko ta konstrukcja mi się nie podoba i ten dach się Panu nie sprawdzi". Ponieważ na zdrowy rozum miał rację, a wytropiłem też w/w błędy, problem wyeskalowałem do konstruktora i architekta. Ale ponieważ czas płynął, a panowie nie mieli pomysłu, trzeba było zakasać rękawy. Wprawdzie nie mam nic wspólnego z budowlanką albo zawodami inżynierskimi, a dr w nicku nie łączy się w ogóle z naukami ścisłymi, ale w przeciwieństwie do wielu innych "humanistów" uważałem na fizyce. W konsekwencji wyszukałem i zaproponowałem dwie zmiany.
Jeżeli chodzi o krokwie na ścianach szczytowych, to rozwiązanie podsunął mi dziennik budowy bacardi. Tam okap nad lukarną był wykonany w ten sposób, że murłaty zostały obcięte, a para krokwi połączona wysuwnicami, opartymi na wieńcu lukarny. Szczegóły widać na zdjęciach tu:
http://forum.muratordom.pl/showthread.php?206754-Z%C5%82oty-zak%C4%85tek-Paraktyczny-2-dziennik-budowy&p=5645244&viewfull=1#post5645244" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?206754-Z%C5%82oty-zak%C4%85tek-Paraktyczny-2-dziennik-budowy&p=5645244&viewfull=1#post5645244" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?206754-Z%C5%82oty-zak%C4%85tek-Paraktyczny-2-dziennik-budowy&p=5645244&viewfull=1#post5645244" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?206754-Złoty-zakątek-Paraktyczny-2-dziennik-budowy&p=5645244&viewfull=1#post5645244
U mnie obcięcie murłat nie wchodzi w grę, bo to nie mała lukarna, a dwie prawie 7 metrowe krokwie. Niemniej zastosowanie obok murłaty łączników pomiędzy dwoma parami krokwi po dwóch stronach ścian szczytowych powinno "na intuicję" zupełnie inaczej rozłożyć obciążenia (część sił przejmie wieniec, część wiązar krokwiowo-jętkowy znajdujący się już w środku domu) oraz usztywnić te krokwie, ułatwiając też zaczepienie na nich stalowych taśm, spinających resztę dachu i zastępujących wiatrownice.
Druga sprawa wymagała nieco więcej szukania i pogrzebania trochę w książkach o konstrukcjach drewnianych. Otóż przy tej rozpiętości dachu przydała by się już płatew (jest rozwiązaniem zalecanym). Problem w tym, że za cholerę nie mam gdzie podeprzeć tej płatwi, bo nie mam na poddaszu ani ścian nośnych, ani miejsca na jakiekolwiek słupy. Ale intensywne poszukiwania pokazały, że podpieranie płatwi słupami czy opieranie ich na ścianach nośnych nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem. Płatwie można bowiem oprzeć na jętkach. Robi się tak rzadko, bo zastosowanie słupa jest bardziej ekonomicznym i prostszym rozwiązaniem (pozwala np. odchudzić krokwie, mniejsze siły działają na ściankę kolankową i murłatę itp.) , ale jest to jak najbardziej zgodne z regułami sztuki. W moim przypadku wystarczające okazało się zastosowanie płatwi kalenicowej opartej na grzędach (małych jętkach pod samą kalenicą). Takie rozwiązanie ułatwia mi też pewne kwestie związane z wykończeniem wnętrz, ale to już inna inszość.
Trzecią zmianę zaproponował konstruktor (i słusznie). Przy bardzo długich jętkach, takich jak u mnie, warto stosować przewiązki, Inaczej jest ryzyko, że jętki się zejdą lub rozejdą pod wpływem sił działających na dach.
Ostatecznie dach po zmianach wygląda tak:
Co ciekawe - zmiana konstrukcji zwiększa zużycie drewna zaledwie o 0,5 kubika. Po prostu mimo że krokwie zostały dodatkowo pogrubione, to zmiana umożliwiła odchudzenie jętek. Całość powinna też znacznie lepiej się sprawować.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia