Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    3
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    38

Zaczynamy!


Niuniaaa

1 274 wyświetleń

 

Żeby nie było tak łatwo, w czerwcy kiedy chcieliśmy zdjąć humus tak lało, że spadło 100listrów wody na m2. Urlop męża mijał nieubłagalnie a koparkowy zatopił się pięknie na działeczce pozostawiając 1 metrowe ślady po kołach. 2 tygodnie trwało oczekiwanie na przeschnięcie, koparkowy przyjechał mniejszym sprzętem i poszło humus zdjęty, twarze zadowolone:) Geodeci wbili (19!!!) palików wyznaczających budynek (oczywiście nie obyło się bez ich pomyłki, chcieli nam dom za blisko drogi wyznaczyć ale moja w tym głowa, by to zauważyć:)). No i...co dalej??? Zostaliśmy z nierówno zresztą rozkopaną działką, kilkunastoma palikami i projektem w rękach. Po wyznaczaniu ścian budynku przez mojego tatę (zwanego dalej T) i męża (M) przez jeden dzień nie było nic widać. Zawału prawie dostałam, bo myślałam, że T wie jak to się robi ale...nie do końca! Polegli... na ryzalicie... wzięłam się za robotę z mamuśką i po burzy mózgów udało nam się wpaść na pomysł jak to dobrze zrobić. Dalszych perypetii nie rozpiszę dokładnie, bo:evil:cenzura obowiązuje... w gąszczu drutów i drucików, w których odnaleźć się mogłam tylko ja (a potem i wtajemniczony M) czuliśmy się jak w sieci pajęczej:) skutek: ściany i kominy wyznaczone. Czas na kopanie. Pomocnicy: mój brat, kolega, M... Temperatura 30 stopni w cieniu... działka w pełni nasłoneczniona...koszmar...3 dni chyba trwało. Udało się bez strat w ludziach.

 

Później podsypka i... ukochane przez nasz ZBROJENIE wszystkie strzemionka - moja robota, łączenie strzemion z prętami - M z bratem i kolegą (niezastąpieni pomocnicy!), długo trwała praca, M stracił wszystkie (ostatnie) włosy (a gdzie do końca budowy!!! ) ale - zrobili. Następnie do pracy wkroczył T i z M zrobili szalunki (chyba yło wtedy 50stopni w słońcu...) i za kilka dni betoniary przyjechały i zalały.

 

Potem M praca wezwała na miesiąc do lasu, z którego nosa nie wyściubił. T wznosił ściany fundamentowe z pomocą mojego teścia i szwagra M. Szybko się uwineli, kawał dobrej roboty "odwalili". Potem wiadomo - tynkowanie tego, dysperbit, ocieplanie, folia i...powrót M. Zasypywanie poszło gładko, ubijanie piachu również... i od tamtej pory (październik) stoimy i czekamy aż szanowny bank zlituje się i da kredyt...niestety, wszystko najbardziej od mojej pracy jest zależne ale to temat rzeka... :) może w kwietniu złożymy wniosek ponownie:( ale narazie nie zapeszam...czekamy na tą właściwą dla bankowców chwilę. W międzyczasie dostawca energii postawił nam słup, a my walczymy z kanalizą (zburzyliśmy na teściów działce budynek, by uzyskać jak najkrótsze dojście od studzienki do naszego domu żeby móc uzyskać odpowiedni spadek i uniknąć przepompowni. Do wiosny chcemy jeszcze kanalizę w fundamentach rozprowadzić i się podpiąć, jeśli się uda to i zalać płytę. Jak będzie? Czas pokaże, narazie wyluzowałam i czekam na "lepsze czasy" :)

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...