membrana i łatowanie...koszmarne wspomnienia
Do tematu dachu zabraliśmy się już w czerwcu 2013 roku...i wydawało by się że na dzień dzisiejszy powinniśmy mieć zakończony...nic bardziej mylnego. Niestety nie trafiliśmy na godnych polecenie fachowców (choć braliśmy z polecenia) teraz czekamy na odpuszczenia zimy i poprawki dekarzy!
A zaczeło się tak....(teraz z perspektywy czasu myślę że powinniśmy po tym się z nimi pożegnać)....zajechałam na budowę by zobaczyć jak zaczęli rozkładać memebrane i nabijać łaty. Jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłam że łaty się ze sobą nie stykają a idą w byle jak...Zapytałam o to a panowie na to że oni tak tylko na teraz nabiją te łaty by rozpiąć membranę a później je zdemontują i nabija już te dobra pod dachówkę i rozmierzone....łałłłłłł....kazałam im zejść z dachu jeśli w ten sposób mają robić!!!!!
A oni w dowód "uznania" zadzwonili do szefa na skargę, on do mojego męża żeby zabrać pieniaczkę z budowy bo im pracę uniemożliwiam!!!! HA HA HA
Krew mnie zalała....
Zeszli z dachu i już następnego dnia rozmierzali dach, montowali łaty "na zawsze" i uszczelniali miejsca gdzie zostały dziury w membranie!!!!!!
Jak ktoś nie śledzi na bieżąco jak to ma być robione i nie zastawia samych sobie fachowców, to tacy fachowcy robią tak jak im się wydaje...że powinno być a nie zgodnie ze sztuka budowlaną!
Omówiliśmy z szefem dekarzy nasze "wyśrubowane" oczekiwania niestety nie spełnili ich wszystkich. A z tych fanaberia były m.in. nie docinanie dachówek na dachu, podklejanie taśmą miejsc przecięć i montażu okien dachowych...
nic dodać nic ująć...
2 komentarze
Rekomendowane komentarze