Nasze miejsce na ziemi
2003-2004
Lubię zmiany, choć nie chaos, a tak wygladało nasze życie gdy zaczęlismy szukac domu, najpierw w okolicach Płocka. W biurach nic tylko Gargamele i Maszkarony. A nasze oko cieszyły projekty minimalistyczne, nowoczesne, modernistyczne. To oczywiscie w teorii i tylko w prospektach. Życie pokazało że nawet o zwykły, skromny (bez tralek, lewków, krasnoludów, złoceń, łuczków) domek jest trudno. Pan w biurze nieruchomosci otwarcie przyznał ze jest oferta oficjalna i dla wybranych - nieoficjalna. Z zalotnym usmiechem przyznałam że chciałabym znalezć cos z tej nieoficjalnej - Pan sie zarumienil i owszem zadzwonił z ofertą, wszystko było ok., ale.... 20 cm od wjazdu do garażu (w bryle budynku) stał sobie słup sredniego napięcia, druciki przechodziły przez cały dom. Biuro nie zauwazyło nawet tego "szczegółu". ZE nie dawał żadnych nadziei na jego usunięcie. Więc o domku z baaardzo duzymi oknami szybko musielismy zapomnieć. Kolejny dom też sie nam sposobał, choc okrągłe dziury w ogrodzeniu z siatki nie pozwalały mi zasnąć w nocy (czyżby OBCY? - byłam świezo po filmie "Znaki"). Negocjacje trwały (słabi w tym jesteśmy, ale zdesperowani chcieliśmy po prostu MIEĆ DOM). W tzw. międzyczasie dowiedzieliśmy się, że te koła w ogrodzeniu zrobili złosliwi pracownicy właścicielki domu która była dla nich złą szefową, wyzyskiwała ich bezdusznie i nie płaciła. Ups. Problemy finansowe? No tak, do tego komornik, sprawy w Sądach, temat "do wyjęcia" za kilka lat. Pani w depresji, na psychotropach...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia