Nasze miejsce na ziemi
Mamy jednak kolejną nauczke - Pani która podpisała z nami umowę przedwstępną na kupno mieszkania dzwoniła bardzo czesto, zaczepiała na ulicy - kiedy sie wyprowadzimy? (przezorni wskazaliśmy w umowie termin końcowy - czerwiec 2006 czyli mielibyśmy jeszcze rok). Chcieliśmy przyspieszyc spieniężenie naszego mieszkanka i zaproponowaliśmy - że Pani da nam teraz 30tys. (oczywiscie z odpowiednim aneksem w umowie notarialnej) a my sie zobowiążemy że wyprowadzimy się do końca wakacji (wynajelibysmy cos na czas intensywnych prac w naszym domku, byłaby kaska i Pani wreszcie by nas przestała nękać). Po telefonie z nasza propozycją Pani sie ucieszyła - miała szukac tych 30 tys. juz chciała swój duży mebel do nas nawet wstawić, ale na drugi dzień wszystko odwołała, tzn. postawiła warunek, że da zaliczkę, ale jak wyprodzaidzimy się już, tzn. do końca maja.
HA< HA< HA, wtedy to już żadna zaliczka, a i zaden to interes dla mojej rodzinki (2+2+pies) tak w ciagu trzech tygodni wynieść się bylegdzie. Tak więc zrewidowaliśmy nasz plan - pieniądze na poczatek domku pożyczymy (całe szczęście że możemy, choc męza sporo to kosztowało - musiał ukorzyc sie przed rodzinką i wysłuchac wiele) a pomysłowej Pani oddamy mieszkanko 30 czerwca 2006r. Nie to żebyśmy byli złosliwi, ale za dużo tych zmian planów, hustawek nastrojów w naszym niezbyt długim życiu.
Mąż był taki wściekły że zapowiedział że zabierze z mieszkania wszystko (wczesniej chcielismy wszystko zostawić (kuchnia z zabudową, garderoba, łazienka) - wystarczyłoby sie wprowadzić.
W przypływie przyzwoitości chcieliśmy nawet odświeżyć mieszkanko - malowane w ub. roku). Ale rzeczywistośc jest brutalna dla nas więc w takiej szkole życia szybko skończymy z dotychczasowym poziomem przyzwoitości...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia