Post uzupełniający-refleksje po roku mieszkania.
Mieszkamy już ponad rok, czas tak szybko leci, całą poprzednią wiosnę i początek lata byłam bardzo zajęta w nowopowstałym "ogródku"- jeśli można tak nazwać trochę rozgarnięte górki po wykopie pod oczyszczalnię. Potem znów mieliśmy problemy z kompem, potem jesień, Boże Narodzenie i tak zleciało. Niemniej jednak nie zamierzam tak po prostu urwać mojego dziennika, więc powoli będę kontynuować swoje wspomnienia z budowy i wykańczania naszego domku. Od mojego ostatniego wpisu (prawie rok temu) wiele się zmieniło w naszym otoczeniu, mam już niestety sąsiada, a nawet jego dom tuż za płotem (piszę niestety, a kto mnie czytał wcześniej, wie co mam na myśli) ale jakoś narazie nam się układa nieźle ta nasza sąsiedzka współpraca. Następny dom wybudowano naprzeciwko po przekątnej, w oddali trzeci dom, dwie działki od naszej fundamenty, a troszkę dalej przy zagajniku trwają przygotowania do budowy:o:cry:. A jeszcze rok temu były tu same łąki i pola, kto by pomyślał, że tak szybko to wszystko się zmieni, z czym nie mogę się pogodzić ale nie mam innego wyjścia. No chyba że "nowe miejsce i nowy dom", nachodzą mnie takie myśli.
Muszę podzielić się pewnymi obserwacjami z ponad rocznego mieszkania, typu "czego bym w domku jeszcze raz nie zrobił, a co bym zrobił ponownie"
- Pierwszą i najważniejszą rzeczą, którą nam schrzaniono, a której nie dopilnowaliśmy,jest to, że wpuszczono nam wentylację kanalizacji w kanał wentylacyjny łazienki i teraz przy "odpowiednim" wietrze nawiewa nam "zapaszki" i trzeba mocno wietrzyć, dobrze, że mamy w łazience balkon . Pewnie da się coś zrobić ale trzeba by troszkę zrujnować łazienkę, jakoś się daje z tym problemem wytrzymać, chociaż nie twierdzę, że jest to trochę denerwujace.
- Druga sprawa, to brak przejścia z garażu do kotłowni, tylko przez korytarzyk i pralnię. Noszenie paliwa (co prawda pellet nie jest brudzacy sam w sobie) i różnych rzeczy do kotłowni z samochodu jest trochę uciążliwe. Co prawda jest to część gospodarcza, oddzielona drzwiami ale trochę się brudzi. Na pewno kotłownia z bezpośrednim przejściem do garażu byłaby super, no i jeszcze odnośnie kotłowni. Graniczy ona z salonem, ściana od jej strony była izolowana styropianem (przeczytałam na forum -dobrze,że to zrobiliśmy) ale niestety i tak słychać piec, można się przyzwyczaić ale jest to troszkę uciążliwe, szczególnie zimą, kiedy dużo pracuje i wieczorem, kiedy w domu jest cisza. Czyli znów, kotłownia bardziej przy garażu, dalej od części mieszkalnej.
To najważniejsze rzeczy, a z drobiazgów:
- za duża wanna w niezbyt odpowiednim kształcie 150x150 (ciężko usiedzieć, bo się pływa, a jak się chce położyć, to jest tam na dole za wąsko dla ramion), narazie korzystają z niej głównie dzieci (współna kąpiel i szaleństwo z mokrą całą łazienką), a my częściej prysznic.
-co do samego prysznica, a głównie do deszczowni, to polecam kształt prostokątny, ja wybrałm kwadrat i może trochę za dużo jest wody w jednym miejscu, a za mało np na ramiona (sprzedawca namawiał nas na prostokąt ale ja się uparłam na kwadrat:oops:)
-jeszcze słówko szczególnie do kobiet, mam mały problem z bidetem, otóż mamy studnię głębinową z hydroforem i niezbyt dużym ciśnieniem wody i woda nie dolatuje tam gdzie trzeba, muszę tak chlapać lub przytykać palcem wylewkę, proszę się nie śmiać
Poza tym z większości rozwiązań jestem zadowolona, a mogłabym polecać np:
-wyciąganą wylewkę w kuchni do zlewu
-płytę indukcyjną z oddzielnym timerem dla każdego pola-super sprawa
-baterię prysznicową z termostatem
- kocioł na pellety (co prawda niewiele mogę napisać o wydajności, zużyciu i cenach ale mój mąż twierdzi, że jest ok - dla zainteresowanych podpytam). Dla mnie najważniejsza jest bezproblemowa obsługa, czystość w kotłowni (najwięcej brudzimy my swoimi buciorami po pracy na działce), no może trochę słychać, jak pracuje i trzeba go regularnie czyścić.
-super sprawa, jak ktoś pracuje w ogródku, ma małe dzieci i dużo ubłoconych butów, to wanna tzw. gospodarcza w kotłowni z bezpośrednim wejściem z dworu. Jest to wanna 120 cm z takim siedziskiem.
Chciałabym napisać jeszcze o jednej rzeczy, którą zrobilibyśmy ponownie, a o którą się martwiliśmy, czy się sprawdzi. Otóż bardzo sprawdza się nam spiżarnia pod schodami oraz taka większa w części gospodarczej, w obydwu przypadkach nie robiliśmy ocieplenia podłogi, jest tam taki schodek, w drzwiach próg. W zimie przy -20 stopniach na zewnątrz w tej większej było 4 stopnie, a w korytarzyku przy niej nie było czuć nadmiernego zimna. W obu spiżarniach są okna, oczywiście cały czas ustawione na wietrzenie lub otwarte szeroko. Idealne do przechowywania warzyw, no może trochę za mało wilgotne, no ale to już lepsze niż całkowity brak piwnicy, oczywiście dla kogoś, komu ona jest potrzebna. W tej spiżarni pod schodami, która jest w części domowej, oczywiście nie było tak zimno ale dużo zimniej, niż w domu, trzymam tam np. zupy, ciasta, nawet sosy i mięso na drugi dzień.
Postaram się powoli uzupełniać swój dziennik i jakieś uwagi na bieżąco dopisywać. Zapraszam do dalszego wspominania ze mną naszej wykończeniówki, może coś komuś się przyda, w tym poście to chyba na tyle. Mam nadzieję, że powoli dobrnę do takiego stanu, że czas teraźniejszy pokryje się z czasem przeszłym:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia