Ściany - oj działo się
Zaplanowany harmonogram prac na cały tydzień finalnie troszkę uległ zmianie. Montaż ścian został przesunięty z środy na czwartek. tak aby droga dojazdowa mogla wyschnąć po weekendowych opadach. Tak więc w poniedziałek po pracy przywiozłem pierwszy transport komina i wymurowałem fundament pod komin. Później kolejne już spotkanie z sąsiadami w sprawie utwardzenia drogi i w końcu mały krok do przodu.
We wtorek pogoda nie spisała się na medal. Pracując około 8 km od placu budowy obserwowałem niepokojące chmury na niebie. Zadowolony tym, że w ciągu dnia spadło tylko kilka kropli deszczu po pracy udałem się na budowę z myślą wymurowania komina. Dojeżdżając do placu budowy okazało się, że tu jednak z obserwowanych chmur spadła obfita ulewa, a wody na drodze i przed budową jest więcej niż po weekendowych opadach. Przez co straciłem dłuższą chwile na dojechanie do budowy od innej strony. Zaniepokojony stanem drogi dojazdowej wymurowałem tylko 4 z 8 zaplanowanych bloczków.
Mając w świadomości stan drogi pogodziłem się z faktem, że czwartkowy montaż nie będzie możliwy i w środę rano zadzwoniłem do wykonawcy z informacją o zaistniałych problemach. Nieoczekiwanie otrzymałem informację, że nie takie rzeczy mają już za sobą i że nie ma co przesuwać montażu, bo wypadniemy na koniec kolejki. Troszkę mnie to uspokoiło i po południu z nową poziomicą szybciej niż poprzedniego dnia wymurowałem pozostałe bloczki.
W czwartek zgodnie z ustaleniami o godzinie 7 przybyła ekipa wraz z transportem ścian. Pierwszy samochód zatrzymał się już na początku drogi. Nie ugrzązł jakoś głęboko a jedynie koła straciły przyczepność i ślizgały się mokrej zbitej glinie. Chwile później pojawił się dźwig, który wyciągnął zablokowany transport i spokojnie przejechali kolejne 400 m.
Niestety na jedynym ciasnym skręcie na drodze dojazdowej w miejscu gdzie dzień wcześniej była ogromna kałuża wody, ugrzązł dźwig ścinając zakręt i wjeżdżając na nie ujeżdżony fragment pobocza drogi. Niepokojący był widok 60cio tonowego dźwigu niemogącego ruszyć się z miejsca. Jak się okazuje nie jest to problem nie do rozwiązania dla ludzi pracujących z takim sprzętem na co dzień. Operator uniósł dźwig na stopach a ponowie podłożyli leżące na działce kamienie i kawałki betonu pod koła i tak po wycofaniu kilku metrów wjeżdżając większym łukiem transport dojechał prawie pod samą budowę.
Niestety niemal przed samym placem budowy historia się powtórzyła i dźwig ugrzązł jeszcze bardziej, ale czym byłby dzisiejszy świat bez nowoczesnych technologi takich jak telefony komórkowe, internet i dostępność sprzętu budowlanego. W ciągu niespełna godziny na palcu budowy pojawiły się dwie wywrotki gruzu i koparka. Dzięki czemu Panowie z małym opóźnieniem mogli przystąpić do montażu ścian. Mimo zaangażowania dodatkowego sprzętu trzeba przyznać ze ekipa trochę się napracowała się przy wyciąganiu dźwigu za co jesteśmy im bardzo wdzięczni, dusząc w sobie żal i rozgoryczenie do pozostałych współwłaścicieli za roczne przeciąganie utwardzenia drogi.
Trochę się już rozpisałem więc ustawiania ścian i konstrukcji dachu najlepiej opiszą załączone zdjęcia.
Może tylko dodam że precyzje i wyczucie operatora dźwigu można porównać do skoczka spadochronowego lądującego na monecie 5-złotowej.
Piątek nie był już tak ekscytujący. Panowie między innymi ustawiali na wymiar więźbę i łączyli ściany na spawane marki.
W sobotę postawiłem kolejne 8 bloczków kominowych.
Wczoraj niedziela zapisała się pod dniem "Lenia" i odpoczynku, tak że nawet nie dałem rady opisać działań całego tygodnia i robię to dziś.
Panowie dziś kontynuowali pracę. Więźba jest praktycznie wykończona. Mi udało się wymurować komin do końca. Na jutro zostało uszczelnienie styropianem i pianką łączeń ścian oraz sylikonem od zewnątrz, barierki oraz deska czołowa w wykończenie więźby. Jeśli pogoda jutro pozwoli to postaram się pokryć wystającą ponad dach cześć komina klejem i siatką. W środę na plac budowy wkroczy dekarz z ekipą.
Trochę tego wyszło ale i postęp w budowie był też ogromny.
Edytowane przez monika&andrzej
2 komentarze
Rekomendowane komentarze