Refleksja
Oglądałam swój dziennik budowy. To już dwa lata ( w lipcu mijają) odkąd rozpoczęliśmy pracę na budowie i rok odkąd wylano ostatni strop. Czy mogło być szybciej - no pewnie. Były miesiące, że nic się nie działo i były tygodnie, że cztery ekipy pracowały w tym samym czasie. Najbardziej nas cieszą proste mury (sprawdzaliśmy laserem) i zero pęknieć na ścianach i posadzkach - wylewkach. Cała reszta mogła by być lepsza. Co można było zrobić wcześniej - zalać w balkonach mocowania frontowe do barierek balkonowych. Zrobić 1000 zdjęć każdego centymetra instalacji (200 zdjęć to za mało). Zbudować kominek przed zimą i absolutnie nie grzać kozą. I mieć więcej pieniędzy W sumie pieniądze to największy ogranicznik.
A domek mamy wymarzony. Żadnych skosów, dużo przestrzeni dla rodziców, dzieci i gości. Mój tata jak wraca do bloku to mówi, że ma tam klaustrofobię. A to, że mebli jeszcze nie ma nie szkodzi. Jest cudownie bo nareszcie u siebie. I można usiąść przy kominku z "herbatką". Wziąć prysznic. Położyć się spać do ogromnego wygodnego łóżka. To naprawdę bezcenne. I nikt nie krzyczy na dzieci, że biegają i śmieją się przez cały dzień. I nie mamy TV i wcale nie odczuwamy jej braku.
Spełniają się słowa: jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie...
1 komentarz
Rekomendowane komentarze