Długi weekend z miotłą, grillem i dymem z... kominka ;)
Moim ulubionym zajęciem od kliku dni jest zamiatanie .
W nowym domu można zamiatać non-stop-color. Piach z pola kłębi się wszędzie, nowa podłoga piękna, więc walczę o nią, oj, walczę...
Wycieram kurz z mebli (kuchennych oczywiście, innych nie mamy ) i wciąż odkrywam nowe "ubytki" na tych pięknych, szarych, matowych frontach... Ach! Mój Miły Pan ze studia mebli kuchennych chyba zejdzie na zawał przez tą moją kuchnię...
Ale to już jego zmartwienie... Mam nadzieję.
Dziś po rodzinnym grillu postanowiliśmy przetestować kominek. Na podjeździe od kilu tygodni stoją dwie palety drewna kominkowego, więc do dzieła!
Ogień zapłonął żwawo i szybko i... zapachniało plastikiem, a salon zapełnił się dymem. Koledzy z Żółtego Szerszenia, sprawcy kominka naszego, twierdzą, że dym z komory dekompresyjnej jest ok, bo to się wszystko musi przepalić. I przesmrodzić...
No cóż... Należało otworzyć na przestrzał wszystkie okna i drzwi i zagęścić ruchy miotłą, bo zawiewało od pola
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia