masz babo... domek.
no, tfu, tfu - oby nie zapeszyć.
czyżbyśmy trafili na wyjątki od reguł rządzących fachowcami?
nooo.... wiele na to wskazuje.
sobotnie przemyślenia przyogniskowe zaowocowały pomysłem na pana_zbyszka.
pan_zbyszek stawił się w niedzielny poranek, punktualnie o 8.
w białej koszuli, kowbojskich butach i z wąsem a'la wałęsa.
z zapałem.
a z czasem, w trakcie rozmów i "zwiedzania obiektu", okazało się też, że z praktyczną wiedzą.
pan_zbyszek nieśmiało rzucił skromną stawkę, którą dla przyzwoitości lekko poddtuczyliśmy.
umówiliśmy się na wtorek. znaczy mąż-wąż się umówił z panem_zbyszkiem.
tymczasem tenże pan_zbyszek jeszcze w niedzielne popołudnie, w domowym zaciszu dokonał przemysleń i analiz, po czym zadzwonił i przedstawił spójny scenariusz działań.
wbrew wcześniejszym umowom, nie we wtorek, ale już dziś (poniedziałek) zawitał na placu boju, wykonał wymagane podkopy, ułożył rury kanalizacyjne (po brakujące elementy pokicał do pobliskiego sklepu - oczywiście z naszym błogosławieństwem) i odmeldował, iż jutro można zalewać posadzki.
osłupieliśmy - fachowiec tak sam z siebie? bez poganiania, podpytywania i wymówek??? aaaach.
całkiem nieźle zapowiada się też ekipa kartongipsowa. ale to na razie wrażenia telefoniczne. się okaże.
...a mąż-wąż od jutra ma 2 tygodnie urlopu, które spędzi przy betoniarce i kablach, cegłach i deskach.
...ja urlopu nie mogę wziąć (dziękujemy sejmowi, co się wziął i rozwiązał i tym samym przesunął moje wakacje na przełom października i listopada - ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: będę się urlopować aktywnie w czasie wielkiej przeprowadzki. a co).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia