masz babo... domek.
mąż poszedł na ustępstwa. zgodził się na psa (kiedyś będzie) i na jakieś drobiazgi, których teraz nie pomnę ale, ale...
stawia warunki.
wynegocjował (wymusił?) dodatkowy kibelek na poddaszu, obok swojego pokoju.
no dobra, niech będzie: rury pójdą wentylacyjnym kominem, w sumie to i nowa muszla i umywalka, które nie doczekały się remontu w dotychczasowym mieszkaniu, karnie czekają w piwnicy - to się przydadzą. w poddasznej(?) toalecie znajdzie sie też miejsce na bojler i zbiornik wyrównawczy - więc nie ma tego złego...
uparł się też na drewniane okna. wg fachowców różnica miedzy dobrą stolarką pcv i drewnianą jest TYLKO w cenie - jakieś 2,5 raza. ach.
w łazience na dole - będzie idealny kompromis: zręczne połączenie prysznica (ja) i wanny (mąż) - czyli wanna obudowana całkowicie parawanem. będzie się więc można intymnie utopić
ps. aniu i piotrze - płytki wybrane, ale okupione było to nie lada cierpieniem: jakieś 4 godziny wędrówek po "centrach" i "salonach ceramiki"... zmienialiśmy decyzję przynajmniej kilkanaście razy. ostatecznie - poszliśmy w "prostotę" - łazienkowe szarości (tutaj prosto, bo gotowy zetaw na ściany i podłogę, bez dekorów i listew) i kuchenne (klasyczny beż 10x10). baaardzo długo nie odwiedzę już sklepów z płytkami. bardzo.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia