Podlewanie wylewki
Rano następnego dnia po wylaniu, z duszą na ramieniu wstąpiłem na beton, jednak wytrzymał mój ciężar. Miałem trochę kombinacji z łącznikami węża oraz z końcówkami. Niestety szybkozłączki pozostawione przez instalatorów w kotłowni na kranie-wylewce nie pasują do posiadanych przeze mnie szybkozłączek Gradeny. Na szczęście w górnej łazience dali normalny kran z gwintem. Wąż puściłem zwisem w dół klatki schodowej i już można było lać. Początkowo nie mogłem go opanować, zrobiłem kilka kałuż, a potem przypomniałem sobie że zawór główny jest zamknięty, a ja podlewam ciśnieniem testowym instalacji wodnej. Po odkręceniu go, trochę ścian zaliczyło śmigus-dyngus;-) Na koniec już sprawa jest wypraktykowana i można szybko podlewać dojrzewający jak ser szwajcarski beton;-)
Po pierwszych dniach podlewania trzykrotnego, spuściłem z tonu. W niepogodę dwa razy wystarczają. Ktoś podrzucił mi jeszcze inne rozwiązanie, aby podlany beton przykryć folią, pod którą zatrzyma się wilgoć, co nie doprowadzi do ponownego nawilgocenia trynku przy wlewaniu wody w dom. Na razie rozłożyłem w salonie. Zobaczę jutro jaki to mikroklimat zapanuje pod folią.
[ATTACH=CONFIG]314012[/ATTACH]
1 komentarz
Rekomendowane komentarze