masz babo... domek.
...a poza tym wywozimy już klamoty z dotychczasowego lokum.
w minioną sobotę i dziś, pożyczonym od życzliwych znajomych busem, z niezastąpionym kolegą w roli szofera i nosiciela tobołów w jednym (nosicielstwo uprawialiśmy również mąż i ja - a wcześniej pakowactwo, oczywiście) woziliśmy kartony pełne książek, papierów, zabawki, a nawet część kuchennej zastawy.
oj, ależ człowiek obrasta w przedmioty.
tymczasem dobytek składujemy w piwnicy i na strychu u mężowej mamy. szczerze mówiąc, bez większości tych klamotów moglibyśmy z powodzeniem żyć i braku tychże bysmy nie odczuwali. ale wyrzucić szkoda. mimo wstepnej selekcji i tak jest tego mnóstwo.
za tydzień pewnie znów będziemy się szeroko uśmiechać o busową pożyczkę - tym razem pojadę meble i reszta "skarbów".
z przerażeniem myslę o chwili, gdy będzie trzeba to wszystko poukładać już w naszym domu. gdzie my to upchniemy??? ...tym bardziej, że tymczasem będziemy bardzo ubodzy w meble.
no cóż - zorganizujemy sobie "pudełkowo", czyli szafy i szafeczki zaimprowizowane z kartonów. ot co.
(ten spokój jest pozorny - już mnie trzepie na samą myśl o tym...)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia