Wstrzymujemy budowę cd
Wszystkie gminy przez które biegnie ta linia są przeciwne jej budowie. Otwarcie protestujemy. Telewizja nagrywa programy, radio nadaje audycje, zaangażowani są prawnicy, urbaniści, zwykli mieszkańcy-każdy poświęca swój prywatny czas. Piszemy listy do Najwyższych tego kraju. Zaangażowałam się w zbieranie podpisów. Drukuję i roznoszę ulotki, rozmawiam, tłumacze. Niestety społeczeństwu brakuje empatii, solidarności. Słyszę :"a to daleko ode mnie, bo za lasem" (raptem 300m-ale dla ludzi to daleko), "ale ja już dzieci mam, więcej mieć nie będę to nie muszę się podpisywać"," ja to mam jeszcze daleko, Ci tam to mają gorzej- i wskazuje na sąsiada", "ja to już stary jestem, mi nic nie potrzeba już-a da pani spokój". Jestem właśnie po rozmowie z sołtysem swojej mieściny gdzie obecnie mieszkam, linia będzie od tego miejsca oddalona o jakieś 3km. Usłyszałam, że to nie jest jego problem, bo linia nie idzie bezpośrednio przez jego rejon. Gdyby problem dotykał Jego osoby albo najbliższych-jestem przekonana, że podpisy zbierałby na końcu świata. Na moje stwierdzenie, że rejon może nie jest jego ale gmina jest nas wszystkich i Ci ludzie potrzebują pomocy, potrzebują informacji. Pan stwierdził, że nic w tej sprawie nie może zrobić i wyśmiał pomysł zbierania podpisów, który nic nie da. Tacy ludzie nas reprezentują, mają dbać o nasze dobro. Skoro osoba-urzędnik ma takie podejście, a jest takich osób na stanowiskach na pewno więcej, bo dzwoniłam przed momentem do rodziny i przez ich wioskę też przebiega trasa tej linii i oni mi mówią, że pierwsze słyszą żeby coś takiego miało być to jak mamy z tym cholerstwem walczyć? Skoro przedstawicielowi wsi, miasteczka nie chce się ruszyć swojej d*py i powiadomić mieszkańców o niebezpieczeństwie. Nie mogę tego zrozumieć. Najłatwiej rozłożyć ręce i mówić, że nic się nie da zrobić. A później wybudują spalarnię śmieci, albo oczyszczalnię ścieków, bo tereny będą zdegradowane i mało atrakcyjne więc już będzie można tu zrobić wszystko.Ludzie nie wiedzą nawet, że na ich ziemi ma stanąć słup, że ich ziemią biegnie trasa linii-to przerażające, że dla inwestora jesteś nikim, że dla sąsiada jesteś nikim. Może nie mieszkasz w sąsiedztwie tej linii ale rodzice, dzieci może Twoje rodzeństwo lub znajomi tak, może ktoś tam pracuje i przebywa 8 godz. Nie można myśleć tylko kategoriami "ja"...
Ok 400m- tyle od naszego domu ma przebiegać linia. Słupy mają mieć wysokość ok 70m (to ok 25 pięter). Nie przeszkadza mi widok z okna ( akurat z tej strony jest tylko jedno okno), nie o to chodzi, ludzie mają gorsze widoki. Zamieszkanie w bliskim sąsiedztwie tak olbrzymiego pola elektromagnetycznego jest dobrowolnym, świadomym narażaniem zdrowia i życia swojego jak i swojej rodziny. Dzieci częściej chorują na białaczkę-zachorowalność na nowotwory wzrasta również u dorosłych, poronienia, choroby Alzheimera, depresje, zaburzenia rytmu serca i ciśnienia tętniczego, zwiększa się ryzyko zawału serca, hałas zakłóca sen- tego się obawiamy najbardziej, martwimy się o zdrowie.
Jesteśmy już tą sytuacją wypaleni. Nie mamy pomysłu co dalej robić ze swoim życiem. Wszystko się posypało. Pojawiały się problemy, porażki ale wiedzieliśmy, że ta budowa to jest to czego pragniemy, że to nam się uda, będzie nasze. W zeszłym roku gdy dni robiły się coraz krótsze a słońce pięknie zachodziło przytuliłam się do Daśka i zapytałam: Czy myślisz, że będziemy tu szczęśliwi? -Na zawsze- odpowiedział. Nasze "zawsze" nie trwało długo...
Edytowane przez lenka123
4 komentarze
Rekomendowane komentarze